Zapraszam do przeczytania pierwszej części opowiadania Natshire. Pomysł na fabułę przyszedł mi do głowy przed snem. Uwielbiam te momenty, kiedy leżę w łóżku i nie mogę zasnąć, ponieważ moja wyobraźnia produkuje kolejne scenariusze przypadkowych rozmów, spotkań czy w ogóle zdań, na bazie których powstaje pomysł na opowiadanie :)
Wszelkie uwagi wskazane, chciałabym wiedzieć, jakich błędów unikać na przyszłość.
Miłego :)
Wracając
ze szkoły Nessa czuła zmęczenie i znudzenie. Powrót do pustego
mieszkania nie napawał jej optymizmem. Wiadomo, mogła zaprosić do
siebie którąś ze znajomych, ale to ukoiłoby jej samotność tylko
na chwilę. Zdawała sobie sprawę, że mimo jedynie osiemnastu lat,
zachowywała się jak stara zrzęda. Nie potrafiła jednak odkryć w
sobie dawnego optymizmu na nowo. Wszystko zmieniło się dwa lata
temu, kiedy jej rodzice zginęli w wypadku samochodowym. Ona wyszła
z niego praktycznie bez szwanku. Przeklinała obecną niezależność,
której kiedyś tak pragnęła. Powroty do pustego mieszkania,
gotowanie tylko dla siebie, nie sprawiały jej ani odrobiny radości.
Wiedziała, że nic nie będzie w stanie tego zmienić.
Jak
co dzień szła prawie pustą uliczką do swojego mieszkania na małym
osiedlu, gdzie szczęśliwe rodziny spędzały czas na placu zabaw.
Patrzyła na uśmiechniętych rodziców i rozbrykane dzieci z
mieszaniną smutku i wszechogarniającej nostalgii. Jak bardzo
pragnęła wrócić do czasów, kiedy i ona bawiła się w
piaskownicy z mamą w sklep albo kiedy mogła zjeżdżać ze
zjeżdżalni, wiedząc, że tata zawsze ją złapie, zapewniając
bezpieczeństwo. Tak bardzo jej ich brakowało!
Każdego
dnia zastanawiała się, jak to możliwe, że jej się wtedy nic nie
stało. Wjechał w nich pijany kierowca, który wyjechał zza zakrętu
pod prąd prosto na nich. Moment wypadku pozostał dla niej czymś
nierealnym, do teraz nie potrafiła przypomnieć go sobie w całości.
Kiedy
próbowała odtworzyć go w pamięci, zawsze miała przed oczami
eteryczne, przejrzyste, granatowoczarne skrzydła, które nie wiadomo
skąd się przed nią pojawiły, blokując większość szkła i
hamując siłę uderzenia. Po tym momencie straciła przytomność.
Wizja skrzydeł musiała być wynikiem szoku i perspektywy
zbliżającej się śmierci. Była pewna, że dlatego je sobie
wymyśliła.
Vanessa
odrzuciła te myśli z głowy. Bardzo ją irytowało, że zawsze
pojawiały się w najmniej spodziewanym momencie. Dlatego tak usilnie
skupiała się na teraźniejszości, tak wiele wysiłku wkładała w
naukę. To pozwalało jej na chwilę zapomnieć. A dobre stopnie
umożliwiały kupno książek. Bez stypendium naukowego byłoby jej
bardzo ciężko utrzymać się z pieniędzy pozostawionych przez
rodziców. Plusem było to, że uczęszczała do klasy humanistycznej
i musiała tam tak dużo czytać. Dla niej nie była to jednak kara,
rodzice zaszczepili w niej miłość do książek.
Trzy
lata po ślubie otworzyli małą, klimatyczną księgarnię, którą
obecnie zajmował się młodszy brat jej taty, Patrick. Nessa miała
przejąć księgarnię po zakończeniu studiów, tak ustalili z
wujkiem. Nie wiedziała, jakby sobie poradziła w tym trudnym
okresie bez niego i swojej najlepszej przyjaciółki, Alex. Opiekun co
niedzielę sprawdzał, co u niej i wpraszał się na domowy obiad.
Był typem wiecznego kawalera, mimo trzydziestu lat nie myślał na
razie o założeniu rodziny. Większość czasu zajmowało mu
zarządzanie księgarnią i własna praca. Był świetnym grafikiem
komputerowym. Jego projekty cieszyły się sporą popularnością.
~*~
Nessa,
żyjąc perspektywą standardowo spędzonego piątkowego popołudnia,
z lekturą, chciała trochę się oderwać. Żałowała odrobinę, że
nie skorzystała z zaproszenia znajomych ze szkoły na wspólny wypad
do kina i później pubu, ale nie była w nastroju do zabawy.
Wieczór z książką był bezpieczniejszy na ten dzień, kiedy miała
tak melancholijne samopoczucie.
Szkoła
w stała się dla niej miejscem, które pomagało jej na chwilę
zapomnieć. Nie chodziło tu jednak o znajomych, tylko o naukę.
Nessa powoli odsuwała się coraz bardziej od kolegów z klasy.
Wypadek bardzo ją zmienił. Nie potrafiła już beztrosko śmiać
się zresztą klasy. Większość przerw wolała spędzać w
towarzystwie książek. One nie oczekiwały od niej, że będzie się
radować razem z innymi, przy nich nie musiała udawać, że wszystko
jest dobrze.
Męczyło
ją naciąganie na twarz fałszywego uśmiechu. A najgorsze było to,
jak wyglądała sytuacja zaraz po wypadku. Ludzie, których miała za
dobrych znajomych, nie wiedzieli, jak mają się do niej zwracać w
obliczu tego, co ją spotkało. Ta sytuacja była dla wszystkich zbyt
trudna.
Nessa
potrafiła być sobą tylko przy Alex, którą znała od dziecka.
Innych powoli odseparowywała od siebie, tylko pogłębiając mur,
którym się od nich oddzieliła. Po prostu czuła się taka inna od
nich. Dla niej świat wywalił się do góry nogami, a ona nie
chciała nikogo wpuszczać do swojego serca. Poddała się i
stwierdziła, że lepiej jest jej żyć w samotności.
~*~
Zbliżając
się do klatki schodowej zaczęła szukać kluczy do mieszkania w
przepastnej torbie. Wejście na trzecie piętro zajęło jej chwilę.
Przechodząc próg mieszkania, usłyszała i zobaczyła pędzącą
małą czarną plamę, która od razu zaczęła ocierać się jej o
nogi i domagać pieszczot. Nessa wzięła Blacka na ręce i wtuliła
twarz w jego czarne futerko.
-
Hej, Black, miło, że tak się cieszysz na mój widok, też za tobą
tęskniłam – szepnęła Vanessa i zaczęła delikatnie drapać
kota za uszami, co ten przyjął z niewątpliwym zadowoleniem.
Jej
przywitanie z kotem przerwał dzwonek telefonu. Nessa, widząc imię
przyjaciółki na wyświetlaczu, uśmiechnęła się.
-
Tak, moja droga Alex? Co słychać u najmądrzejszej blondynki we
wszechświecie?
-
Vanesso, słyszę, że sarkazm dopisuje. Pragnę oświadczyć, że
wpraszam się do ciebie na niedzielę. Zrób na obiad coś dobrego,
najlepiej niezdrowego, mam dość maminej zdrowej diety. A dziś,
przysięgam, zjem ogromną pizzę. A ty mi w tym pomożesz -
zaśmiała się Alex.
-
Wiesz, Alex, jakoś nie mam nastroju dziś wychodzić.
- A
ja nie mam nastroju na namawianie cię, więc będę u ciebie o
osiemnastej, co by nie jeść na noc. No to do zobaczenia, złotko.
Nessa
nie miała nawet czasu zaprotestować, bo usłyszała w słuchawce
wolną linię. Sprytna Alex, profilaktycznie od razu się rozłączyła.
Może
to i dobrze, nie będzie sama siedzieć w domu, pomyślała Nessa i
zabrała się za nakładanie Blackowi jedzenia. Później sama
zrobiła sobie kanapkę i poszła chociaż trochę poczytać przed
wyjściem.
Chwilę
po osiemnastej usłyszała domofon i przeszła do korytarza z
sypialni, po drodze spoglądając na małe sanktuarium. Cała ściana
w sypialni obklejona była zdjęciami Nessy z rodziną i
przyjaciółmi. Kiedyś miała ich dużo więcej, ale teraz zaszywała
się ze swoją samotnością. Oglądanie fotografii zawsze ją
rozczulało i przywoływało wspomnienia. Powiesiła nawet malowidło
skrzydlatej istoty, którą jej tata pewnego sierpniowego dnia
przywiózł nie wiadomo skąd. Kazał jej traktować je jak talizman,
co też dziewczyna nieświadomie robiła. Zawsze, jak nie potrafiła
sobie z czymś poradzić, w głowie odtwarzał się jej obraz tamtej
sceny.
Richard,
niezwykle podekscytowany, podszedł do niej z niewyraźnym obrazem
jakby rozmytego mężczyzny z ciemnymi skrzydłami, mówiąc jej, że
od teraz istota ta będzie ją ochraniać. Nessę zawsze trochę
bawiło zainteresowanie taty ludowymi podaniami i całą tą sferą
nadprzyrodzoną, ale akceptowała to, bo sama uwielbiała książki
fantastyczne, ponieważ pozwalały jej na jakiś czas zapomnieć o
szarej rzeczywistości.
-
Pani marzycielko, widzę, że mój prezent na pewno cię ucieszy, bo
znowu pogrążyłaś się w swoim świecie. Mam dla ciebie ostatnią
część Trylogii Czarnego Maga,
ciesz się i raduj - zagaiła rozmowę Alex, ukazując białe zęby
w promiennym uśmiechu.
-
Jej, sank ju, zapewne jutro będę czytać to zamiast Raju
utraconego, który nota bene też chętnie przeczytam. Upadek
szatana, moje klimaty - Nessa roześmiała się lekko.
- To
możemy już iść, wszystko masz gotowe?
-
Tak, tak, prowadź na tę ucztę. A w ogóle to ślicznie wyglądasz,
kiedy zrobiłaś grzywkę na bok? Bardzo ci pasuje. Podkreśla oczy.
-
Dziękuję, jakoś dwa dni temu. Ale chodźmy już, padam z głodu. I
nie patrz tak na mnie, miałam tofu na obiad. - Alex aż wzdrygnęła
się na samo wspomnienie potrawy.
-
Jakaś ty biedna - Nessa zaśmiała się.
Dziewczyny
udały się do pobliskiej restauracji i usiadły na eleganckich
mahoniowych krzesłach, czekając na zamówione jedzenie. Alex
opowiadała o postępach w budowie domu i treningach z nowym
trenerem, który wylewał z nich siódme poty na zajęciach z tańca
nowoczesnego. Jednak dziewczyna była bardzo zadowolona, bo potrafił
znaleźć ich najlepsze strony i poprawiać słabości. Taniec był
jej wielką pasją.
-
Ness, wezmę Eurobiznes do ciebie w niedzielę, co? I spędzimy dzień
na grach.
-
Wiesz, że na gry zawsze reflektuję. Znów wygram w 7 smoków i to
nie raz.
-
Każdy zdąży wygrać, wystarczy nam odpowiednia ilość zagranych
partii. Rozumiem, że Patrick też będzie, tak? - Oczy Alex
zabłysły.
-
Będzie, ale i tak go nie poderwiesz, wiesz, że on żyje swoją
pracą. Niemniej szczęścia życzę.
-
Zobaczymy. Mów o mnie tak, żeby się mną zainteresował.
-
Zawsze mówię o tobie tak, jak na to zasługujesz. - Nessa posłała
Alex uśmiech. - Na szczęście dla ciebie, to same dobre rzeczy. - Obie dziewczyny roześmiały się.
Reszta
wieczoru upłynęła im na spokojnej rozmowie przy czekoladzie i
wieczornym spacerze. Potem każda poszła w stronę swojego lokum.
Nessa
cieszyła się, że Alex wyciągnęła ją z domu. Przyjaciółka
zawsze wiedziała, kiedy było jej potrzebne towarzystwo, nawet jeśli
Van był pewna, że jest wprost odwrotnie.
Dziewczyna
odgarnęła z twarzy zabłąkane kosmyki jasnobrązowych włosów i
rozejrzała się po parku. Postanowiła przejść nim do domu, bo
taka była najkrótsza droga. Szła powoli, nasycając się chłodnym
powietrzem i obserwując nocne niebo. Na firmamencie widać było tej
nocy wiele gwiazd, księżyc świecił jasno. Zbliżała się pełnia.
Kontemplację
nieba przerwało Nessie głośne śpiewanie lekko zataczającego się
chłopaka. Postanowiła szybko go wyminąć i oddalić się od niego.
On jednak miał inne plany. Gdy zauważył Vanessę, zawołał za nią
głośno i szybko do niej podszedł, mimo że był pijany. Dziewczyna
starała się zejść mu z drogi i uciec, był jednak szybszy.
Chwycił ją za nadgarstki i próbował przyciągnąć do siebie.
Nagle poczuła, jak niebezpieczny nieznajomy poleciał w jej stronę
z impetem, głośno jęcząc z bólu uderzony kamieniem, który
pojawił się nie wiadomo skąd. Nessa wykorzystała ten moment i
wyszarpnęła ręce z uścisku chłopaka. On jednak szybko odzyskał
rezon i znów zmierzał w jej stronę. Van biegła co sił w
nogach, ale jej przeciwnik zmniejszał dystans, aż w końcu złapał
ją za skórzaną kurtkę. Nessa poczuła, że zaraz ogarnie ją
panika, postanowiła więc uderzyć go torebką z całej siły w
twarz.
- Ty
suko, zapłacisz mi za to - warknął tylko.
W tym
momencie zza drzewa wyskoczył ogromny pies, szczekając głośno i
strasząc Nessę prawie na śmierć. Pomyślała, że ma dziś
wyjątkowego pecha i zaraz zostanie stratowana przez tego olbrzyma.
Jednak pies nie zwrócił na nią uwagi i rzucił się na jej
oprawcę. Wykorzystała ten moment i zaczęła szybko oddalać się
od tego miejsca. Przez moment miała wrażenie, że poczuła za sobą
niezwykle delikatny dotyk na policzku. Nie wiedzieć czemu, pomyślała
o istocie, która według jej taty miała przynieść jej szczęście.
Przerażona, pognała co sił do domu, przysięgając sobie, że
nigdy więcej nie pójdzie wieczorem sama parkiem i zaopatrzy się w
gaz pieprzowy.
Szybko
weszła do sypialni i tam osunęła się po ścianie na podłogę.
Nie miała pojęcia, dlaczego spojrzała na to zdjęcie i
szepnęła: 'dziękuję'. Pomyślała o tym, ile razy udało jej się
uniknąć niebezpieczeństwa prawie cudem. Może tata miał rację,
mówiąc, że niektórzy mają swoich opiekunów. Przed oczami
przewinął się jej film, jak prawie zabiła się kiedyś na
rowerze, wjeżdżając z wielką prędkością między dwa słupy z
zamkniętymi oczami. Albo jak poślizgnęła się na lodzie i
poleciała do tyłu, ratując się przed obrażeniami, kiedy z dachu
zleciał duży sopel lodu.
Przypominając
sobie te sytuacje, uśmiechnęła się do siebie i pomyślała, że
miło byłoby mieć takiego anioła stróża. Na chwilę ukoiło to
jej samotność, mimo że zdawała sobie sprawę, że w takim razie
jej rodzice też powinni mieć taką istotę opiekuńczą. Ale jak
widać nie mieli, bo one nie istniały tak naprawdę.
~*~
Sobota
minęła jej w spokoju, siedziała z książką i nad nauką. Wreszcie nastała
niedziela i upragnione spotkanie z Alex i Patrickiem. Nessa
wiedziała, że to prawie niemożliwe, ale chciała, żeby wujek
zwrócił uwagę na jej przyjaciółkę. Stanowiliby taką ładną
parę - ona z jej blond włosami, piegami i jasną karnacją oraz on,
jej przeciwieństwo. Patrick miał modnie obcięte, ciemnobrązowe
włosy, których często zapominał podciąć i ciemną karnację.
Nessa pragnęła szczęścia dla tej dwójki i miała nadzieję, że
mogliby znaleźć je razem. Plusem było to, że dobrze czuli się w
swoim towarzystwie.
Dzień
minął im bardzo przyjemnie, Alex i Patrick cały czas się
przekomarzali. Blondynka dokładała wszelkich starań, by przyciągnąć
uwagę Patricka, przez co przegrała z kretesem w Eurobiznes, czego
Ness nie miała zamiaru jej nie wypomnieć. Trochę im zazdrościła,
że potrafili się tak beztrosko śmiać i znów pomyślała o
skrzydlatej istocie. Zastanawiała się czy on także czasami czuje
się tak bardzo samotny.. Jak wyglądałoby jego życie, gdyby
istniał. A przede wszystkim zastanawiała się, czemu w ogóle o nim
myśli.
Po
wyjściu gości Nessa wzięła szybki prysznic, w koszulce z
Garfildem i krótkich spodenkach oraz z ręcznikiem na głowie
usiadła na puchatym dywanie, spojrzała na siebie przelotnie w
lustrze przymocowanym do szafy i otworzyła ją, by poukładać
uprane i uprasowane ubrania. Lubiła mieć porządek, sprzątanie ją
uspokajało. Z laptopa leciało Vampire Heart HIM, cicho
podśpiewywała tę przejmującą i tragiczną piosenkę z Villie.
Poukładała wszystkie ciuchy na swoje miejsca i zamknęła szafę.
Ściągnęła ręcznik z głowy i przeczesała długie włosy rękoma.
Gdy spojrzała w lustro, nie mogła uwierzyć w to, co widzi.
W
odbiciu widziała siebie, a obok prawie przejrzystą istotę z
malowidła.
Nessa upuściła ręcznik z wrażenia i z szalenie walącym sercem zerknęła na miejsce, gdzie powinien stać skrzydlaty. Zobaczyła jednak tylko pustkę. Przerażona, spojrzała ponownie na lustro i z niedowierzaniem wpatrywała się w odbicie, na którym widać było dwie osoby, jeśli skrzydlatego można było nazwać osobą. Na ramieniu poczuła delikatne muśnięcie wywołane przez pustkę.
Nessa upuściła ręcznik z wrażenia i z szalenie walącym sercem zerknęła na miejsce, gdzie powinien stać skrzydlaty. Zobaczyła jednak tylko pustkę. Przerażona, spojrzała ponownie na lustro i z niedowierzaniem wpatrywała się w odbicie, na którym widać było dwie osoby, jeśli skrzydlatego można było nazwać osobą. Na ramieniu poczuła delikatne muśnięcie wywołane przez pustkę.
Nessa
nie miała pojęcia, co się z nią dzieje. Pomyślała, że dopiero
teraz wydobywa się z niej cały stres po piątkowym
niebezpieczeństwie. Wzięła proszki nasenne i poszła spać, mając
zamiar od jutra rzucić się w wir szkolnych i domowych obowiązków.
I
dokładnie tak minął jej tydzień. Chodziła na wszystkie lekcje,
nawet na dodatkowe zajęcia, byle tylko na czymś się skupić. W
piątek umówiła się z Alex na małe zakupy. Alex miała co
świętować, po długiej walce wreszcie osiągnęła swój cel –
Patrick zaprosił ją na randkę. Zbliżała się też impreza
urodzinowa dziewczyny, za dwa tygodnie miała skończyć dwadzieścia jeden
lat. Nessa pomyślała o swoich urodzinach, które miały nastąpić
za pięć miesięcy. W zasadzie nie chciała ich obchodzić, bo miała
tylko rozpocząć kolejny rok, który będzie musiała przeżyć
zdana na siebie i Patricka. Niemniej cieszyła się szczęściem Alex
i na jej imprezie zamierzała dobrze się bawić.
Przyjaciółki
poszły do butiku z eleganckimi ubraniami i pięknymi sukienkami
prowadzonego przez siostrę Alex. Dziewczyna wybrała dopasowaną
czerwoną sukienkę kończącą się trochę przed kolanami, ze
złotym paskiem pod biustem. Prezentowała się w niej bajecznie.
Zadowolona ze znalezienia sukienki na randkę, całą drogę
opowiadała o tym, jak Patrick ją na nią zaprosił.
Nie
spodziewała się telefonu od niego, a już tym bardziej pytania, czy
nie miałaby ochoty w piątek wieczorem gdzieś wyskoczyć. W
zasadzie to zaczęła już myśleć, że Patrick to przypadek
beznadziejny. Nessy nie dziwiło jednak, że Alex udało się
skruszyć obojętność Patricka. W końcu blondynka wszystkich
zarażała swoim dobrym humorem i wiecznie obecnym uśmiechem na
twarzy. Jej optymizm przyciągał do niej ludzi.
-
Alex, wieczorem czekam na sprawozdanie, szczegółowe. - Nessa
uścisnęła ją na pożegnanie.
-
Niczego innego się nie spodziewaj.
- No
to do zobaczenia i powodzenia!
- Nie
dziękuję, trzymaj się. - Alex oddaliła się raźnym krokiem.
Nessa
wygrzebała słuchawki z torebki i z muzyką Within Temptation udała się wolnym krokiem do domu.
Tym
razem Black nie zachowywał się jak zawsze i nie wybiegł jej na
spotkanie. Siedział na łóżku i usilnie wpatrywał się w pusty
fotel, na którym Ness zazwyczaj sadowiła się z książką. Lekko
zdziwiona brakiem zainteresowania, za to jak największym
zainteresowaniem pustym fotelem, zostawiła go i poszła zrobić
jakiś szybki obiad.
Z
niecierpliwością czekała na telefon od Alex i nie mogła skupić
się na niczym. Włączyła jakiś serial na laptopie i bezmyślnie
zabijała tak czas. Po dwudziestej trzeciej wreszcie odezwał się
telefon. Alex niezwykle uradowana opowiedziała, że randka poszła
znakomicie i że do jej urodzin Patrick będzie jej. Nessę bardzo
ucieszyła ta informacja.
~*~
Okres
do imprezy urodzinowej Alex nie wiedzieć kiedy tak szybko minął.
Nessa ubrała się tego dnia wyjątkowo imprezowo jak na nią, w
końcu było co świętować. Ciemnozielona sukienka była jak druga
skóra, wysokie obcasy dodały jej kilku potrzebnych centymetrów.
Jasnobrązowe włosy spływały na plecy delikatnymi falami. Zielone
oczy wydawały się jeszcze większe dzięki eyelinerowi i tuszowi do
rzęs.
Zabawa
odbywała się w modnym klubie wynajętym tego dnia przez tatę Alex
tylko dla niej. Pojawiło się wielu znajomych dziewczyny ze studiów
i z jej grupy tanecznej oraz z liceum. Muzyka grała głośno,
ludzie składali życzenia solenizantce, która jak założyła,
przyszłą na tę imprezę z osobą towarzyszącą. Miło było
patrzeć na nią i Patricka razem.
Nessa
podeszła do nich i uściskała oboje, gratulując. Alex
podziękowała, a Patrick bezczelnie stwierdził, że Vanessa mogłaby
pójść w jego ślady i też sobie kogoś znaleźć. Ness zagroziła
mu, że to oznacza, że ma w takim razie jeszcze dużo czasu do
trzydziestki, na co cała trójka się roześmiała.
Impreza
mijała w miłej atmosferze, Ness dużo tańczyła, wypiła więcej
drinków niż normalnie i lekko pijana zamówiła taksówkę,
pożegnała się ze wszystkimi i pojechała do domu. Szczęśliwa
zrzuciła ze stóp niewygodne buty i pod wpływem nieznanych emocji
podeszła do lustra i wpatrywała się w nie, czekając na coś, co
nastąpić nie mogło.
-
Widzisz, jednak nie istniejesz, sama nie wiem, po co to zrobiłam -
szepnęła Nessa cicho, ośmielona alkoholem, wpatrując się w puste
odbicie.
-
Jesteś pijana. - Nessa usłyszała głęboki, męski głos.
- A
ty materialny, muszę być naprawdę pijana - zaśmiała się sama z
siebie.
-
Normalnie nie popierałbym tego stanu, ale teraz wyjątkowo jestem
zadowolony. Wreszcie twój sceptycyzm osłabł i uwierzyłaś we
mnie.
-
Nigdy w ciebie nie wierzyłam - mruknęła Ness.
-
Gdyby to było prawdą, już dawno zniknąłbym z tego świata i
pogrążył się w nicości - mruknął mężczyzna.
Nessa
miała chwilę, żeby mu się przyjrzeć. Uznała, że to sen,
dlatego postanowiła udawać, że to wszystko dzieje się naprawdę.
W końcu sny rządzą się swoimi własnymi prawami.
Jego
niezwykła uroda sprawiła, że potrafiła tylko przyglądać mu się
z zachwytem w oczach. Był wysoki, jego alabastrowa skóra porażała
swoją doskonałością. Duże oczy okolone wachlarzem czarnych rzęs
sprawiały hipnotyzujące wrażenie, granatowe tęczówki przywodziły
na myśl wzburzone morze. Długie, czarne włosy związane miał
czarnym rzemieniem po lewej stronie szyi. Opadały mu przez obojczyk
i prawą część klatki piersiowej.
Mężczyzna
patrzył na Nessę z mieszaniną czułości i ogromnej siły.
- Nie
możesz istnieć, dlaczego cię wyśniłam? - Vanessa zastanawiała
się na głos.
-
Zawsze podświadomie we mnie wierzyłaś, Ness, inaczej już by mnie
nie było. Istniałem dzięki Richardowi, potem gdyby nie ty, moje
istnienie zostałoby wymazane.
-
Znasz moje imię, a ja nawet nie wiem, jak się do ciebie zwracać.
Co się łączyło z moim tatą? I przede wszystkim, kim jesteś?
-
Zwano mnie Akrir, możesz się tak do mnie zwracać. Sam nie wiem,
kim jestem, istnieję od zawsze dzięki ludziom takim jak twój tata.
Żyję tak długo, jak ktoś we mnie wierzy. Richard był taką
osobą. A ja w zamian za to staram się otoczyć opieką i zapewnić
bezpieczeństwo osobie, która podtrzymuje moją niestabilną
egzystencję. - Akrir spojrzał na Nessę poważnie przeszywającym
spojrzeniem.
Jednak
Nessa skupiła się jedynie na jednej części wypowiedzi
skrzydlatego.
-
Otaczasz opieką? Żartujesz sobie ze mnie? To dlaczego nie pomogłeś
rodzicom, dlaczego ich nie ocaliłeś? - wykrzyknęła.
-
Ness, wydaje mi się, że znasz odpowiedź. - powiedział łagodnie.
- Twój tata życzył sobie tylko jednego, abym uratował jego
ukochaną córeczkę. A ja nie miałem wystarczającej ilości mocy,
by pomóc wam wszystkim - dodał ze smutkiem.
Nessa
westchnęła ciężko, nie potrafiąc uporać się z wyrzutami
sumienia i wiedzą o bezgranicznej miłości taty. Nie mogła
opanować drżenia ciała.
-Ness,
ten jeden jedyny raz mogę to zrobić. Wykorzystam resztkę mojej
mocy.
Akrir
podszedł do niej powoli i przytulił ją. Otulił skrzydłami, a
dziewczyna płakała, mocząc jego czarną szatę. Ciepło drugiej
osoby, delikatna pieszczota skrzydeł, podziałały na nią
uspokajająco.
-
Połóż się, Ness, odpocznij - powiedział skrzydlaty.
Dziewczyna
postanowiła go posłuchać. Poszła do łazienki, przebrała się w
strój do spania, zmyła makijaż, rozczesała włosy i wróciła do
pokoju. Akrir siedział na fotelu i patrzył na Blacka. Teraz
dziewczyna wiedziała, co wcześniej tak przykuwało uwagę kota.
-
Położysz się ze mną? Proszę. - Nessa nie wiedziała, dlaczego
poprosiła o to skrzydlatego.
Nie
umiała poradzić sobie z natłokiem myśli, jednego była jednak
pewna, wiele razy zawdzięczała opiece Akrira życie. Był jej
wybawcą.
Akrir
skinął tylko głową i wessał skrzydła między łopatki. Nie było
po nich śladu, wyglądał teraz jak zwykły, ale nieziemsko piękny
mężczyzna. Nessa położyła się po jednej stronie łóżka, jej
towarzysz po drugiej. Chwyciła go za rękę, nie czując jej,
zamknęła oczy i sama nie wiedząc kiedy, zasnęła.
Anemone
Nuu, to sobie odświeżyłam... Gdzieś na początku jest drobna literówka (wkradło Ci się niepotrzebne "w"). W zasadzie... To już się wypowiadałam na temat tego opowiadania xD Jest w moim klimacie ♥
OdpowiedzUsuńOke, przeczytałam jeszcze raz, ale nie ma pojęcia, gdzie się ta literówka znalazła. Poprawiłam, co wydawało mi się do poprawienia. Iii... cieszę się, mam nadzieję, że kontynuacja również jest w Twoim klimacie :D
Usuń