poniedziałek, 2 marca 2015

Natshire I

Zapraszam do przeczytania pierwszej części opowiadania Natshire. Pomysł na fabułę przyszedł mi do głowy przed snem. Uwielbiam te momenty, kiedy leżę w łóżku i nie mogę zasnąć, ponieważ moja wyobraźnia produkuje kolejne scenariusze przypadkowych rozmów, spotkań czy w ogóle zdań, na bazie których powstaje pomysł na opowiadanie :)

Wszelkie uwagi wskazane, chciałabym wiedzieć, jakich błędów unikać na przyszłość.

Miłego :)


Wracając ze szkoły Nessa czuła zmęczenie i znudzenie. Powrót do pustego mieszkania nie napawał jej optymizmem. Wiadomo, mogła zaprosić do siebie którąś ze znajomych, ale to ukoiłoby jej samotność tylko na chwilę. Zdawała sobie sprawę, że mimo jedynie osiemnastu lat, zachowywała się jak stara zrzęda. Nie potrafiła jednak odkryć w sobie dawnego optymizmu na nowo. Wszystko zmieniło się dwa lata temu, kiedy jej rodzice zginęli w wypadku samochodowym. Ona wyszła z niego praktycznie bez szwanku. Przeklinała obecną niezależność, której kiedyś tak pragnęła. Powroty do pustego mieszkania, gotowanie tylko dla siebie, nie sprawiały jej ani odrobiny radości. Wiedziała, że nic nie będzie w stanie tego zmienić.
Jak co dzień szła prawie pustą uliczką do swojego mieszkania na małym osiedlu, gdzie szczęśliwe rodziny spędzały czas na placu zabaw. Patrzyła na uśmiechniętych rodziców i rozbrykane dzieci z mieszaniną smutku i wszechogarniającej nostalgii. Jak bardzo pragnęła wrócić do czasów, kiedy i ona bawiła się w piaskownicy z mamą w sklep albo kiedy mogła zjeżdżać ze zjeżdżalni, wiedząc, że tata zawsze ją złapie, zapewniając bezpieczeństwo. Tak bardzo jej ich brakowało!
Każdego dnia zastanawiała się, jak to możliwe, że jej się wtedy nic nie stało. Wjechał w nich pijany kierowca, który wyjechał zza zakrętu pod prąd prosto na nich. Moment wypadku pozostał dla niej czymś nierealnym, do teraz nie potrafiła przypomnieć go sobie w całości.
Kiedy próbowała odtworzyć go w pamięci, zawsze miała przed oczami eteryczne, przejrzyste, granatowoczarne skrzydła, które nie wiadomo skąd się przed nią pojawiły, blokując większość szkła i hamując siłę uderzenia. Po tym momencie straciła przytomność. Wizja skrzydeł musiała być wynikiem szoku i perspektywy zbliżającej się śmierci. Była pewna, że dlatego je sobie wymyśliła.
Vanessa odrzuciła te myśli z głowy. Bardzo ją irytowało, że zawsze pojawiały się w najmniej spodziewanym momencie. Dlatego tak usilnie skupiała się na teraźniejszości, tak wiele wysiłku wkładała w naukę. To pozwalało jej na chwilę zapomnieć. A dobre stopnie umożliwiały kupno książek. Bez stypendium naukowego byłoby jej bardzo ciężko utrzymać się z pieniędzy pozostawionych przez rodziców. Plusem było to, że uczęszczała do klasy humanistycznej i musiała tam tak dużo czytać. Dla niej nie była to jednak kara, rodzice zaszczepili w niej miłość do książek.
Trzy lata po ślubie otworzyli małą, klimatyczną księgarnię, którą obecnie zajmował się młodszy brat jej taty, Patrick. Nessa miała przejąć księgarnię po zakończeniu studiów, tak ustalili z wujkiem. Nie wiedziała, jakby sobie poradziła w tym trudnym okresie bez niego i swojej najlepszej przyjaciółki, Alex. Opiekun co niedzielę sprawdzał, co u niej i wpraszał się na domowy obiad. Był typem wiecznego kawalera, mimo trzydziestu lat nie myślał na razie o założeniu rodziny. Większość czasu zajmowało mu zarządzanie księgarnią i własna praca. Był świetnym grafikiem komputerowym. Jego projekty cieszyły się sporą popularnością.
~*~
Nessa, żyjąc perspektywą standardowo spędzonego piątkowego popołudnia, z lekturą, chciała trochę się oderwać. Żałowała odrobinę, że nie skorzystała z zaproszenia znajomych ze szkoły na wspólny wypad do kina i później pubu, ale nie była w nastroju do zabawy. Wieczór z książką był bezpieczniejszy na ten dzień, kiedy miała tak melancholijne samopoczucie.
Szkoła w stała się dla niej miejscem, które pomagało jej na chwilę zapomnieć. Nie chodziło tu jednak o znajomych, tylko o naukę. Nessa powoli odsuwała się coraz bardziej od kolegów z klasy. Wypadek bardzo ją zmienił. Nie potrafiła już beztrosko śmiać się zresztą klasy. Większość przerw wolała spędzać w towarzystwie książek. One nie oczekiwały od niej, że będzie się radować razem z innymi, przy nich nie musiała udawać, że wszystko jest dobrze.
Męczyło ją naciąganie na twarz fałszywego uśmiechu. A najgorsze było to, jak wyglądała sytuacja zaraz po wypadku. Ludzie, których miała za dobrych znajomych, nie wiedzieli, jak mają się do niej zwracać w obliczu tego, co ją spotkało. Ta sytuacja była dla wszystkich zbyt trudna.
Nessa potrafiła być sobą tylko przy Alex, którą znała od dziecka. Innych powoli odseparowywała od siebie, tylko pogłębiając mur, którym się od nich oddzieliła. Po prostu czuła się taka inna od nich. Dla niej świat wywalił się do góry nogami, a ona nie chciała nikogo wpuszczać do swojego serca. Poddała się i stwierdziła, że lepiej jest jej żyć w samotności.
~*~
Zbliżając się do klatki schodowej zaczęła szukać kluczy do mieszkania w przepastnej torbie. Wejście na trzecie piętro zajęło jej chwilę. Przechodząc próg mieszkania, usłyszała i zobaczyła pędzącą małą czarną plamę, która od razu zaczęła ocierać się jej o nogi i domagać pieszczot. Nessa wzięła Blacka na ręce i wtuliła twarz w jego czarne futerko.
- Hej, Black, miło, że tak się cieszysz na mój widok, też za tobą tęskniłam – szepnęła Vanessa i zaczęła delikatnie drapać kota za uszami, co ten przyjął z niewątpliwym zadowoleniem.
Jej przywitanie z kotem przerwał dzwonek telefonu. Nessa, widząc imię przyjaciółki na wyświetlaczu, uśmiechnęła się.
- Tak, moja droga Alex? Co słychać u najmądrzejszej blondynki we wszechświecie?
- Vanesso, słyszę, że sarkazm dopisuje. Pragnę oświadczyć, że wpraszam się do ciebie na niedzielę. Zrób na obiad coś dobrego, najlepiej niezdrowego, mam dość maminej zdrowej diety. A dziś, przysięgam, zjem ogromną pizzę. A ty mi w tym pomożesz - zaśmiała się Alex.
- Wiesz, Alex, jakoś nie mam nastroju dziś wychodzić.
- A ja nie mam nastroju na namawianie cię, więc będę u ciebie o osiemnastej, co by nie jeść na noc. No to do zobaczenia, złotko.
Nessa nie miała nawet czasu zaprotestować, bo usłyszała w słuchawce wolną linię. Sprytna Alex, profilaktycznie od razu się rozłączyła.
Może to i dobrze, nie będzie sama siedzieć w domu, pomyślała Nessa i zabrała się za nakładanie Blackowi jedzenia. Później sama zrobiła sobie kanapkę i poszła chociaż trochę poczytać przed wyjściem.
Chwilę po osiemnastej usłyszała domofon i przeszła do korytarza z sypialni, po drodze spoglądając na małe sanktuarium. Cała ściana w sypialni obklejona była zdjęciami Nessy z rodziną i przyjaciółmi. Kiedyś miała ich dużo więcej, ale teraz zaszywała się ze swoją samotnością. Oglądanie fotografii zawsze ją rozczulało i przywoływało wspomnienia. Powiesiła nawet malowidło skrzydlatej istoty, którą jej tata pewnego sierpniowego dnia przywiózł nie wiadomo skąd. Kazał jej traktować je jak talizman, co też dziewczyna nieświadomie robiła. Zawsze, jak nie potrafiła sobie z czymś poradzić, w głowie odtwarzał się jej obraz tamtej sceny.
Richard, niezwykle podekscytowany, podszedł do niej z niewyraźnym obrazem jakby rozmytego mężczyzny z ciemnymi skrzydłami, mówiąc jej, że od teraz istota ta będzie ją ochraniać. Nessę zawsze trochę bawiło zainteresowanie taty ludowymi podaniami i całą tą sferą nadprzyrodzoną, ale akceptowała to, bo sama uwielbiała książki fantastyczne, ponieważ pozwalały jej na jakiś czas zapomnieć o szarej rzeczywistości.
- Pani marzycielko, widzę, że mój prezent na pewno cię ucieszy, bo znowu pogrążyłaś się w swoim świecie. Mam dla ciebie ostatnią część Trylogii Czarnego Maga, ciesz się i raduj - zagaiła rozmowę Alex, ukazując białe zęby w promiennym uśmiechu.
- Jej, sank ju, zapewne jutro będę czytać to zamiast Raju utraconego, który nota bene też chętnie przeczytam. Upadek szatana, moje klimaty - Nessa roześmiała się lekko.
- To możemy już iść, wszystko masz gotowe?
- Tak, tak, prowadź na tę ucztę. A w ogóle to ślicznie wyglądasz, kiedy zrobiłaś grzywkę na bok? Bardzo ci pasuje. Podkreśla oczy.
- Dziękuję, jakoś dwa dni temu. Ale chodźmy już, padam z głodu. I nie patrz tak na mnie, miałam tofu na obiad. - Alex aż wzdrygnęła się na samo wspomnienie potrawy.
- Jakaś ty biedna - Nessa zaśmiała się.
Dziewczyny udały się do pobliskiej restauracji i usiadły na eleganckich mahoniowych krzesłach, czekając na zamówione jedzenie. Alex opowiadała o postępach w budowie domu i treningach z nowym trenerem, który wylewał z nich siódme poty na zajęciach z tańca nowoczesnego. Jednak dziewczyna była bardzo zadowolona, bo potrafił znaleźć ich najlepsze strony i poprawiać słabości. Taniec był jej wielką pasją.
- Ness, wezmę Eurobiznes do ciebie w niedzielę, co? I spędzimy dzień na grach.
- Wiesz, że na gry zawsze reflektuję. Znów wygram w 7 smoków i to nie raz.
- Każdy zdąży wygrać, wystarczy nam odpowiednia ilość zagranych partii. Rozumiem, że Patrick też będzie, tak? - Oczy Alex zabłysły.
- Będzie, ale i tak go nie poderwiesz, wiesz, że on żyje swoją pracą. Niemniej szczęścia życzę.
- Zobaczymy. Mów o mnie tak, żeby się mną zainteresował.
- Zawsze mówię o tobie tak, jak na to zasługujesz. - Nessa posłała Alex uśmiech. - Na szczęście dla ciebie, to same dobre rzeczy. - Obie dziewczyny roześmiały się.
Reszta wieczoru upłynęła im na spokojnej rozmowie przy czekoladzie i wieczornym spacerze. Potem każda poszła w stronę swojego lokum.
Nessa cieszyła się, że Alex wyciągnęła ją z domu. Przyjaciółka zawsze wiedziała, kiedy było jej potrzebne towarzystwo, nawet jeśli Van był pewna, że jest wprost odwrotnie.
Dziewczyna odgarnęła z twarzy zabłąkane kosmyki jasnobrązowych włosów i rozejrzała się po parku. Postanowiła przejść nim do domu, bo taka była najkrótsza droga. Szła powoli, nasycając się chłodnym powietrzem i obserwując nocne niebo. Na firmamencie widać było tej nocy wiele gwiazd, księżyc świecił jasno. Zbliżała się pełnia.
Kontemplację nieba przerwało Nessie głośne śpiewanie lekko zataczającego się chłopaka. Postanowiła szybko go wyminąć i oddalić się od niego. On jednak miał inne plany. Gdy zauważył Vanessę, zawołał za nią głośno i szybko do niej podszedł, mimo że był pijany. Dziewczyna starała się zejść mu z drogi i uciec, był jednak szybszy. Chwycił ją za nadgarstki i próbował przyciągnąć do siebie. Nagle poczuła, jak niebezpieczny nieznajomy poleciał w jej stronę z impetem, głośno jęcząc z bólu uderzony kamieniem, który pojawił się nie wiadomo skąd. Nessa wykorzystała ten moment i wyszarpnęła ręce z uścisku chłopaka. On jednak szybko odzyskał rezon i znów zmierzał w jej stronę. Van biegła co sił w nogach, ale jej przeciwnik zmniejszał dystans, aż w końcu złapał ją za skórzaną kurtkę. Nessa poczuła, że zaraz ogarnie ją panika, postanowiła więc uderzyć go torebką z całej siły w twarz.
- Ty suko, zapłacisz mi za to - warknął tylko.
W tym momencie zza drzewa wyskoczył ogromny pies, szczekając głośno i strasząc Nessę prawie na śmierć. Pomyślała, że ma dziś wyjątkowego pecha i zaraz zostanie stratowana przez tego olbrzyma. Jednak pies nie zwrócił na nią uwagi i rzucił się na jej oprawcę. Wykorzystała ten moment i zaczęła szybko oddalać się od tego miejsca. Przez moment miała wrażenie, że poczuła za sobą niezwykle delikatny dotyk na policzku. Nie wiedzieć czemu, pomyślała o istocie, która według jej taty miała przynieść jej szczęście. Przerażona, pognała co sił do domu, przysięgając sobie, że nigdy więcej nie pójdzie wieczorem sama parkiem i zaopatrzy się w gaz pieprzowy.
Szybko weszła do sypialni i tam osunęła się po ścianie na podłogę. Nie miała pojęcia, dlaczego spojrzała na to zdjęcie i szepnęła: 'dziękuję'. Pomyślała o tym, ile razy udało jej się uniknąć niebezpieczeństwa prawie cudem. Może tata miał rację, mówiąc, że niektórzy mają swoich opiekunów. Przed oczami przewinął się jej film, jak prawie zabiła się kiedyś na rowerze, wjeżdżając z wielką prędkością między dwa słupy z zamkniętymi oczami. Albo jak poślizgnęła się na lodzie i poleciała do tyłu, ratując się przed obrażeniami, kiedy z dachu zleciał duży sopel lodu.
Przypominając sobie te sytuacje, uśmiechnęła się do siebie i pomyślała, że miło byłoby mieć takiego anioła stróża. Na chwilę ukoiło to jej samotność, mimo że zdawała sobie sprawę, że w takim razie jej rodzice też powinni mieć taką istotę opiekuńczą. Ale jak widać nie mieli, bo one nie istniały tak naprawdę.
~*~
Sobota minęła jej w spokoju, siedziała z książką i nad nauką. Wreszcie nastała niedziela i upragnione spotkanie z Alex i Patrickiem. Nessa wiedziała, że to prawie niemożliwe, ale chciała, żeby wujek zwrócił uwagę na jej przyjaciółkę. Stanowiliby taką ładną parę - ona z jej blond włosami, piegami i jasną karnacją oraz on, jej przeciwieństwo. Patrick miał modnie obcięte, ciemnobrązowe włosy, których często zapominał podciąć i ciemną karnację. Nessa pragnęła szczęścia dla tej dwójki i miała nadzieję, że mogliby znaleźć je razem. Plusem było to, że dobrze czuli się w swoim towarzystwie.
Dzień minął im bardzo przyjemnie, Alex i Patrick cały czas się przekomarzali. Blondynka dokładała wszelkich starań, by przyciągnąć uwagę Patricka, przez co przegrała z kretesem w Eurobiznes, czego Ness nie miała zamiaru jej nie wypomnieć. Trochę im zazdrościła, że potrafili się tak beztrosko śmiać i znów pomyślała o skrzydlatej istocie. Zastanawiała się czy on także czasami czuje się tak bardzo samotny.. Jak wyglądałoby jego życie, gdyby istniał. A przede wszystkim zastanawiała się, czemu w ogóle o nim myśli.
Po wyjściu gości Nessa wzięła szybki prysznic, w koszulce z Garfildem i krótkich spodenkach oraz z ręcznikiem na głowie usiadła na puchatym dywanie, spojrzała na siebie przelotnie w lustrze przymocowanym do szafy i otworzyła ją, by poukładać uprane i uprasowane ubrania. Lubiła mieć porządek, sprzątanie ją uspokajało. Z laptopa leciało Vampire Heart HIM, cicho podśpiewywała tę przejmującą i tragiczną piosenkę z Villie. Poukładała wszystkie ciuchy na swoje miejsca i zamknęła szafę. Ściągnęła ręcznik z głowy i przeczesała długie włosy rękoma. Gdy spojrzała w lustro, nie mogła uwierzyć w to, co widzi.
W odbiciu widziała siebie, a obok prawie przejrzystą istotę z malowidła.
Nessa upuściła ręcznik z wrażenia i z szalenie walącym sercem zerknęła na miejsce, gdzie powinien stać skrzydlaty. Zobaczyła jednak tylko pustkę. Przerażona, spojrzała ponownie na lustro i z niedowierzaniem wpatrywała się w odbicie, na którym widać było dwie osoby, jeśli skrzydlatego można było nazwać osobą. Na ramieniu poczuła delikatne muśnięcie wywołane przez pustkę.
Nessa nie miała pojęcia, co się z nią dzieje. Pomyślała, że dopiero teraz wydobywa się z niej cały stres po piątkowym niebezpieczeństwie. Wzięła proszki nasenne i poszła spać, mając zamiar od jutra rzucić się w wir szkolnych i domowych obowiązków.
I dokładnie tak minął jej tydzień. Chodziła na wszystkie lekcje, nawet na dodatkowe zajęcia, byle tylko na czymś się skupić. W piątek umówiła się z Alex na małe zakupy. Alex miała co świętować, po długiej walce wreszcie osiągnęła swój cel – Patrick zaprosił ją na randkę. Zbliżała się też impreza urodzinowa dziewczyny, za dwa tygodnie miała skończyć dwadzieścia jeden lat. Nessa pomyślała o swoich urodzinach, które miały nastąpić za pięć miesięcy. W zasadzie nie chciała ich obchodzić, bo miała tylko rozpocząć kolejny rok, który będzie musiała przeżyć zdana na siebie i Patricka. Niemniej cieszyła się szczęściem Alex i na jej imprezie zamierzała dobrze się bawić.
Przyjaciółki poszły do butiku z eleganckimi ubraniami i pięknymi sukienkami prowadzonego przez siostrę Alex. Dziewczyna wybrała dopasowaną czerwoną sukienkę kończącą się trochę przed kolanami, ze złotym paskiem pod biustem. Prezentowała się w niej bajecznie. Zadowolona ze znalezienia sukienki na randkę, całą drogę opowiadała o tym, jak Patrick ją na nią zaprosił.
Nie spodziewała się telefonu od niego, a już tym bardziej pytania, czy nie miałaby ochoty w piątek wieczorem gdzieś wyskoczyć. W zasadzie to zaczęła już myśleć, że Patrick to przypadek beznadziejny. Nessy nie dziwiło jednak, że Alex udało się skruszyć obojętność Patricka. W końcu blondynka wszystkich zarażała swoim dobrym humorem i wiecznie obecnym uśmiechem na twarzy. Jej optymizm przyciągał do niej ludzi.
- Alex, wieczorem czekam na sprawozdanie, szczegółowe. - Nessa uścisnęła ją na pożegnanie.
- Niczego innego się nie spodziewaj.
- No to do zobaczenia i powodzenia!
- Nie dziękuję, trzymaj się. - Alex oddaliła się raźnym krokiem.
Nessa wygrzebała słuchawki z torebki i z muzyką Within Temptation udała się wolnym krokiem do domu.
Tym razem Black nie zachowywał się jak zawsze i nie wybiegł jej na spotkanie. Siedział na łóżku i usilnie wpatrywał się w pusty fotel, na którym Ness zazwyczaj sadowiła się z książką. Lekko zdziwiona brakiem zainteresowania, za to jak największym zainteresowaniem pustym fotelem, zostawiła go i poszła zrobić jakiś szybki obiad.
Z niecierpliwością czekała na telefon od Alex i nie mogła skupić się na niczym. Włączyła jakiś serial na laptopie i bezmyślnie zabijała tak czas. Po dwudziestej trzeciej wreszcie odezwał się telefon. Alex niezwykle uradowana opowiedziała, że randka poszła znakomicie i że do jej urodzin Patrick będzie jej. Nessę bardzo ucieszyła ta informacja.
~*~
Okres do imprezy urodzinowej Alex nie wiedzieć kiedy tak szybko minął. Nessa ubrała się tego dnia wyjątkowo imprezowo jak na nią, w końcu było co świętować. Ciemnozielona sukienka była jak druga skóra, wysokie obcasy dodały jej kilku potrzebnych centymetrów. Jasnobrązowe włosy spływały na plecy delikatnymi falami. Zielone oczy wydawały się jeszcze większe dzięki eyelinerowi i tuszowi do rzęs.
Zabawa odbywała się w modnym klubie wynajętym tego dnia przez tatę Alex tylko dla niej. Pojawiło się wielu znajomych dziewczyny ze studiów i z jej grupy tanecznej oraz z liceum. Muzyka grała głośno, ludzie składali życzenia solenizantce, która jak założyła, przyszłą na tę imprezę z osobą towarzyszącą. Miło było patrzeć na nią i Patricka razem.
Nessa podeszła do nich i uściskała oboje, gratulując. Alex podziękowała, a Patrick bezczelnie stwierdził, że Vanessa mogłaby pójść w jego ślady i też sobie kogoś znaleźć. Ness zagroziła mu, że to oznacza, że ma w takim razie jeszcze dużo czasu do trzydziestki, na co cała trójka się roześmiała.
Impreza mijała w miłej atmosferze, Ness dużo tańczyła, wypiła więcej drinków niż normalnie i lekko pijana zamówiła taksówkę, pożegnała się ze wszystkimi i pojechała do domu. Szczęśliwa zrzuciła ze stóp niewygodne buty i pod wpływem nieznanych emocji podeszła do lustra i wpatrywała się w nie, czekając na coś, co nastąpić nie mogło.
- Widzisz, jednak nie istniejesz, sama nie wiem, po co to zrobiłam - szepnęła Nessa cicho, ośmielona alkoholem, wpatrując się w puste odbicie.
- Jesteś pijana. - Nessa usłyszała głęboki, męski głos.
- A ty materialny, muszę być naprawdę pijana - zaśmiała się sama z siebie.
- Normalnie nie popierałbym tego stanu, ale teraz wyjątkowo jestem zadowolony. Wreszcie twój sceptycyzm osłabł i uwierzyłaś we mnie.
- Nigdy w ciebie nie wierzyłam - mruknęła Ness.
- Gdyby to było prawdą, już dawno zniknąłbym z tego świata i pogrążył się w nicości - mruknął mężczyzna.
Nessa miała chwilę, żeby mu się przyjrzeć. Uznała, że to sen, dlatego postanowiła udawać, że to wszystko dzieje się naprawdę. W końcu sny rządzą się swoimi własnymi prawami.
Jego niezwykła uroda sprawiła, że potrafiła tylko przyglądać mu się z zachwytem w oczach. Był wysoki, jego alabastrowa skóra porażała swoją doskonałością. Duże oczy okolone wachlarzem czarnych rzęs sprawiały hipnotyzujące wrażenie, granatowe tęczówki przywodziły na myśl wzburzone morze. Długie, czarne włosy związane miał czarnym rzemieniem po lewej stronie szyi. Opadały mu przez obojczyk i prawą część klatki piersiowej.
Mężczyzna patrzył na Nessę z mieszaniną czułości i ogromnej siły.
- Nie możesz istnieć, dlaczego cię wyśniłam? - Vanessa zastanawiała się na głos.
- Zawsze podświadomie we mnie wierzyłaś, Ness, inaczej już by mnie nie było. Istniałem dzięki Richardowi, potem gdyby nie ty, moje istnienie zostałoby wymazane.
- Znasz moje imię, a ja nawet nie wiem, jak się do ciebie zwracać. Co się łączyło z moim tatą? I przede wszystkim, kim jesteś?
- Zwano mnie Akrir, możesz się tak do mnie zwracać. Sam nie wiem, kim jestem, istnieję od zawsze dzięki ludziom takim jak twój tata. Żyję tak długo, jak ktoś we mnie wierzy. Richard był taką osobą. A ja w zamian za to staram się otoczyć opieką i zapewnić bezpieczeństwo osobie, która podtrzymuje moją niestabilną egzystencję. - Akrir spojrzał na Nessę poważnie przeszywającym spojrzeniem.
Jednak Nessa skupiła się jedynie na jednej części wypowiedzi skrzydlatego.
- Otaczasz opieką? Żartujesz sobie ze mnie? To dlaczego nie pomogłeś rodzicom, dlaczego ich nie ocaliłeś? - wykrzyknęła.
- Ness, wydaje mi się, że znasz odpowiedź. - powiedział łagodnie. - Twój tata życzył sobie tylko jednego, abym uratował jego ukochaną córeczkę. A ja nie miałem wystarczającej ilości mocy, by pomóc wam wszystkim - dodał ze smutkiem.
Nessa westchnęła ciężko, nie potrafiąc uporać się z wyrzutami sumienia i wiedzą o bezgranicznej miłości taty. Nie mogła opanować drżenia ciała.
-Ness, ten jeden jedyny raz mogę to zrobić. Wykorzystam resztkę mojej mocy.
Akrir podszedł do niej powoli i przytulił ją. Otulił skrzydłami, a dziewczyna płakała, mocząc jego czarną szatę. Ciepło drugiej osoby, delikatna pieszczota skrzydeł, podziałały na nią uspokajająco.
- Połóż się, Ness, odpocznij - powiedział skrzydlaty.
Dziewczyna postanowiła go posłuchać. Poszła do łazienki, przebrała się w strój do spania, zmyła makijaż, rozczesała włosy i wróciła do pokoju. Akrir siedział na fotelu i patrzył na Blacka. Teraz dziewczyna wiedziała, co wcześniej tak przykuwało uwagę kota.
- Położysz się ze mną? Proszę. - Nessa nie wiedziała, dlaczego poprosiła o to skrzydlatego.
Nie umiała poradzić sobie z natłokiem myśli, jednego była jednak pewna, wiele razy zawdzięczała opiece Akrira życie. Był jej wybawcą.
Akrir skinął tylko głową i wessał skrzydła między łopatki. Nie było po nich śladu, wyglądał teraz jak zwykły, ale nieziemsko piękny mężczyzna. Nessa położyła się po jednej stronie łóżka, jej towarzysz po drugiej. Chwyciła go za rękę, nie czując jej, zamknęła oczy i sama nie wiedząc kiedy, zasnęła.  

Anemone

2 komentarze:

  1. Nuu, to sobie odświeżyłam... Gdzieś na początku jest drobna literówka (wkradło Ci się niepotrzebne "w"). W zasadzie... To już się wypowiadałam na temat tego opowiadania xD Jest w moim klimacie ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oke, przeczytałam jeszcze raz, ale nie ma pojęcia, gdzie się ta literówka znalazła. Poprawiłam, co wydawało mi się do poprawienia. Iii... cieszę się, mam nadzieję, że kontynuacja również jest w Twoim klimacie :D

      Usuń