sobota, 7 marca 2015

Natshire II

No to lecimy z drugą częścią opowiadania Natshire. Na chwilę obecną jest to historia zakończona, ale być może kiedyś do niej powrócę i rozpocznę nowy rozdział życia bohaterów. W każdym razie pewien etap ich przygód został przedstawiony, niektóre wątki wyjaśnione. 
Iiii.. szczerze dziękuję za wykłady z kultury europejskiej. Nie sądziłam, że kiedykolwiek coś takiego napiszę, ale wiedza zdobyta na tych zajęciach stała się inspiracją dla rozwinięcia tej opowieści. 
Mam nadzieję, że się Wam ona spodoba i polubicie bohaterów tak jak ja :) 
Wszelkie komentarze mile widziane.
Nie przedłużając - miłego czytania ^^


Nessa obudziła się z przeświadczeniem, że miała najbardziej absurdalny i nierealny sen w swoim życiu. Jakie było jej zdziwienie, kiedy na poduszce znalazła pojedyncze granatowoczarne pióro – pamiątkę po wczorajszym wieczorze. Nie mogła w to uwierzyć, to było tak nieprawdopodobne.
- Akrir, jesteś tu? - szepnęła w pustkę.
- Nessa, nie szepcz tak. Może i mam wyczulony słuch, ale bez przesady. - Akrir pojawił się w prawie nieprzejrzystej formie.
- Dlaczego jesteś teraz taki rozmyty?
- Bo wciąż wątpisz w moje istnienie i twój racjonalny umysł próbuje cię przekonać, że jednak mnie nie ma? - powiedział Akrir sarkastycznie.
- Przepraszam, to dla mnie trudne. Nie umiem nie wątpić, takie rzeczy się nie dzieją. Niemniej dziękuję za pióro.
- Jakbym ci go nie zostawił, to uznałabyś, że to wszystko ci się tylko przyśniło. Obawiałem się, że ono zniknie, ale jak widać, jednak wierzysz we mnie. - Akrir uśmiechnął się zadowolony.
- Obserwujesz mnie i pilnujesz od tych dwóch lat?
- W zasadzie to obserwuję cię od dziesięciu lat, ale jakby zza płynącej wody, która wszystko rozmywa. Pilnuję od dwóch. Nie martw się, nigdy nie przekraczam granic, nie byłem w stanie do wczoraj zobaczyć cię tak wyraźnie, nie licząc momentów, kiedy byłaś zagrożona, tylko wtedy mogłem interweniować.
- Rozumiem - mruknęła Nessa, przetrawiając te informacje. - Czyli jak nikt nie będzie w ciebie wierzył, to znikniesz?
-Tak. Właśnie teraz było do tego blisko. Ochraniałem cię nie dlatego, że we mnie wierzyłaś, tylko dlatego, że przyrzekłem tak czynić Richardowi. A ty wierzyłaś we mnie tylko w minimalnym stopniu.
- Tak, wszystko dzięki tacie, dał mi twój obraz. Mimo że wiedziałam, że to absurdalne, to chyba gdzieś w głębi serca miałam cieniutką niteczkę nadziei, że to prawda.
- I dzięki temu przeżyłem.
~*~
Nessa spędzała teraz każde popołudnie z Akrirem, który okazał się idealnym towarzyszem dla niej. On również znał samotność i to w dużo większym stopniu niż ona, dlatego dziewczyna postanowiła, że nigdy w niego nie zwątpi. Powoli przywiązywała się do tego niematerialnego mężczyzny, budząc w sobie dotąd uśpione uczucia po stracie rodziców. Trzy miesiące minęły im w tym systemie, ale Nessa wiedziała, że długo nie da rady tak funkcjonować. W oczach Akrira dostrzegała tęsknotę za dotykiem drugiej osoby, za materialnością. Sama pragnęła dla niego tego samego z całego serca. Nie potrafiła pojąć, jaki musiał być samotny przez swoją tak długą egzystencję. Przerażała ją jego przezroczystość.
- Akrir, nie ma innych istot takich jak ty? - zapytała Nessa.
- Nie wiem, zostałem powołany do istnienia myślą kogoś innego. To moja klątwa. To warunki mojego istnienia. Zawsze byłem sam. Jestem Samotnością.
~*~
Alex, która spędzała teraz większość czasu u Patricka, zauważyła przygnębienie Nessy.
- Hej, Ness, czemu chodzisz ostatnio taka smutna i pogrążona w myślach?
Vanessa nie wiedziała, ile może jej powiedzieć.
- Wiesz, poznałam kogoś, ale z pewnych względów nie możemy być razem. To mój wybawiciel i obrońca, jednak los nie pozwala nam żyć tak, jakbyśmy tego chcieli.
- Ness, masz już swojego skrzydlatego obrońcę wyznaczonego przez tatę. - Alex starała się rozluźnić atmosferę i poprawić humor Nessie.
Vanessa spojrzała na nią poważnie.
- Alex, problemem jest to, że tata go nie wymyślił, ten mężczyzna istnieje, niekoniecznie ze skrzydłami. - Alex zrobiła wielkie oczy na to stwierdzenie.
- Szczegóły!
Nessa opowiedziała jej wiarygodną wersję, jak poznała go w drodze z imprezy, jak się do siebie zbliżyli i że był przyjacielem jej taty. Problemem było to, że nie żyli w tych samych światach, tak Ness ujęła główny problem. Nie chciała jednak więcej o tym mówić i zmieniła temat.
~*~
Nessa wróciła do domu jeszcze bardziej smutna niż normalnie. Wiedziała, że Akrir będzie na nią czekał. A jeśli coś by jej zagroziło, to by to wyczuł i pojawił się natychmiast. Tylko w takich momentach jego moc wzrastała.
Przekręciła klucz i weszła do mieszkania.
-Nessa, nie wiem co się stało, ale jestem trochę bardziej materialny. Dwa razy dziś mi się to przytrafiło. Coś ty zrobiła? Tylko ty możesz na mnie wpływać.
- Nic, tylko opowiedziałam o tobie Alex. A ona zapewne Patrickowi. Boże, Akrir, chyba wiem, co uczynić, byś zyskał pełnię mocy. Trzeba sprawić, by jak najwięcej osób w ciebie uwierzyło.
-Przykro mi, Ness, już tego próbowałem, nigdy nie zadziałało. - Akrir uśmiechnął się słabo.
Nessie mina zrzedła. Nie miała pojęcia, co się w takim razie stało. Poszła do sypialni poszukać wytchnienia i poczuć się znów na chwilę otoczona wspomnieniami. Akrir towarzyszył jej w ciszy. Coś ją podkusiło i ściągnęła jego obraz ze ściany. Skrzydlaty podszedł do niej i chwycił drugi koniec malowidła. Wtedy zaczął pojawiać się złocisty wzór, który zdawał się być ryty na spodniej części obrazu. Nessa szybko odwróciła go na drugą stronę, spostrzegając napis, którego wcześniej tam nie było.
Napis sporządzony ręką Richarda wprawił w osłupienie Nessę i Akrira:
Moi Drodzy, jeśli to czytacie, to znaczy, że mój eksperyment się powiódł, a jakiś bodziec pozwolił Wam zobaczyć tę wiadomość. Złączyłem Was krwią Vanessy. Jej materialna krew jest w stanie zapewnić Ci materialne ciało, Akrir. Możliwe jest to tylko, jeśli krew zostanie przelana od osoby, która pragnie szczęścia dla istoty, która krew przyjmuje. Uda Ci się jednak wchłonąć tę krew tylko, jeśli wyczuje ona, że zatroszczysz się o nią jak o własną. Co więcej, musicie znaleźć odpowiedź na to, kim jesteś, Akrir. W tym Wam jednak nie jestem w stanie pomóc. Musisz wejrzeć w głąb siebie. Odpowiedź tkwi we krwi, tyle udało mi się ustalić.
Akrir, opiekuj się moją małą księżniczką.
Nessa, teraz wiesz, że moja obsesja na punkcie istot nadprzyrodzonych nie była tylko fanaberią. Pamiętaj, Mama i ja Cię kochamy, bądź szczęśliwa!
- Nie mogę w to uwierzyć! - krzyknęła bardzo podekscytowana Nessa. - Kocham cię, tato, dziękuję. - Łzy szczęścia popłynęły jej po twarzy. - Pewnie rozmowa z Alex była tym bodźcem.
- Możliwe. Teraz musimy odkryć prawdę o moim pochodzeniu, muszę przełamać blokadę, która zablokowała moje wspomnienia.
- Dokładnie. Ale damy sobie radę, boże, musimy dać.
Kolejne tygodnie Nessa i Akrir spędzali na rozmowach, skrzydlaty opowiadał Van o swoich najwcześniejszych wspomnieniach. Problemem było to, że nie potrafił przypomnieć sobie nic, co wydarzyłoby się przed momentem, kiedy obudził się wieki temu w świątyni ze skrzydłami i niematerialnym ciałem.
- Gdzie była ta świątynia? - Nessa próbowała metodą dedukcji i zestawienia faktów dowiedzieć się, co się wtedy wydarzyło. - Miała jakieś cechy szczególne?
- Znajdowali się tam kapłani. Jakiś czas ich obserwowałem. Co dziwne, występowali w damskich strojach. Była tam rzeźba kobiety jadącej na wozie zaprzężonym w lwy i pantery.
- To zapewne jakaś bogini. Tylko nie mam pojęcia jaka, nie kojarzy mi się żadna niestety.
- Były tam sosny. Co roku ścinano jedną. To musiało coś oznaczać. I coś się wtedy działo, ale nie jestem w stanie przypomnieć sobie co.
- Musimy zająć się mitologią, jak najwięcej przeczytać. - Nessa czuła determinację, wreszcie udało im się wpaść na jakiś ślad.
Kolejne dni spędzili na czytaniu wielu mitologii z różnych zakątków świata, wciąż jednak nie natrafili na nic pasującego do tego, co Akrir powiedział. Nie mieli jednak zamiaru się poddać, za bardzo pragnęli móc być razem.
Nessa dopiero przy Akrirze poczuła na nowo, że naprawdę ma ochotę żyć, dlatego dawała z siebie wszystko. Wreszcie odnalazła w sobie siłę i motywację, by patrzeć z nadzieją w przyszłość. Chciała zacząć prowadzić normalne szkolne życie, przedstawić Akrira Alex i Patricowi, a przede wszystkim pragnęła najnormalniej w świecie móc go dotknąć.
W jej głowie zaczęło gromadzić się tak wiele nieznanych wcześniej albo uśpionych uczuć. Czuła taką radość, że przychodząc ze szkoły, miała komu opowiedzieć, co się w niej działo, to przy nim potrafiła pokazać, jak się naprawdę czuła po śmierci rodziców. To on wypełniał pustkę ziejącą w jej sercu po stracie najbliższych.
Powoli jej roztrzaskane serce znów zaczęło składać się na nowo, małe kawałeczki zaczęły do siebie pasować, a ona wreszcie z optymizmem patrzyła na każdy nadchodzący dzień.
Wiedziała, że nieważne ile czasu zajmie dowiedzenie się, kim jest Akrir, ona nie przestanie dociekać prawdy. Musiało im się udać.
Dni w szkole dłużyły się Nessie niemiłosiernie. Zmienił się jednak jej stosunek do historii. Teraz na każdej lekcji uważnie słuchała. Żałowała, że nie była rzetelniejsza, kiedy omawiali starożytność. W końcu prawdopodobieństwo, że dowie się czegoś pomocnego dla ich sprawy na zajęciach o drugiej wojnie światowej było minimalne.
Jednak to nie lekcja historii przyniosła informacje. Dopiero omówienie mitologii frygijskiej na zajęciach dodatkowych dało Nessie iskierkę nadziei. Kybele. Jedno imię, mogące zmienić całą egzystencję Vanessy i Akrira.
Po szkole Van pognała do domu co sił w nogach. Akrir, widząc jej podekscytowanie i nadzieję, od razu kazał jej powiedzieć, czego się dowiedziała.
- Chyba wiem, o świątynię jakiej bogini chodzi.
Nessa nie potrafiła ustać w miejscu. Wpatrywała się w Akrira z mieszanką różnych emocji. Tak bardzo chciała poczuć jego ciepło zamiast tej pustki. Dobijało ją, że był dla niej tak bardzo widoczny, a ona nie mogła go dotknąć.
- Kybele. Attis. - powiedziała z mocą.
Akrir zachwiał się i upadł na kolana. Nessa podbiegła do niego przerażona. Ukochane granatowe tęczówki zniknęły, ustępując miejsca bieli białka. Akrir wpadł w jakiś trans. Nessa nie potrafiła przywrócić go do przytomności. Tak bardzo się bała. Straciła z nim kontakt. Łzy płynęły jej po policzkach, nie potrafiła nad nimi zapanować.
Moment, kiedy Akrir wrócił do siebie, był najszczęśliwszą chwilą w jej życiu. Spojrzał na nią swoimi pięknymi granatowymi oczami, a Nessę ogarnął spokój. Zrozumiała, że zaraz pozna prawdę. Dowie się, kim jest Akrir.
- Miałaś rację, to Kybele podarowała mi tę moc. Wieczne życie bez możliwości przywiązania się do kogokolwiek. To cena za uratowanie mojej rodziny. Byłem kiedyś zwykłym pasterzem. Miałem żonę i dwójkę dzieci. Pewne lato było bardzo upalne, naszą wioskę dziesiątkowała susza. Doprowadziła ona do pożaru, w którym zginęła moja rodzina - w głosie Akrira wybrzmiewał ból.
- Boże, tak mi przykro. - Nessie tak bardzo było żal czarnowłosego. Poraziła ją także wieść o tym, że miał on wcześniej rodzinę.
- To było dawno, nie martw się. Po prostu w swojej wizji przeżyłem to wszystko ponownie. - Akrir starał się dodać Vanessie otuchy. - Nie potrafiłem się wtedy z tym pogodzić. Przeklinałem Kybele, boginię płodności i urodzaju, za to, że zgotowała nam taki los. Nie przewidziałem jednak, że odpowie ona na moje wołanie. Postanowiła zaproponować mi pewien układ, wzruszyło ją moje cierpienie. Ona też kiedyś straciła ukochanego. Dlatego pozwoliła mi uratować rodzinę. Tyle, że w zamian miałem zostać Natshire, duchem opiekuńczym, którego egzystencja zależy od osób, którym miał zapewnić opiekę. Straciłem swoje poprzednie życie, ale za to Kybele wskrzesiła moją rodzinę.
Nessa była poruszona historią Akrira. Bała się także, że odkryta prawda zmieni uczucia skrzydlatego do niej. Akrir, jakby widząc jej wahanie i niepewność, posłał jej najczulszy uśmiech.
- Teraz liczysz się dla mnie tylko ty, Ness. - zapewnił ją.
W sercu Nessy wezbrało uczucie niewypowiedzianego szczęścia.
- Co więcej, wiem jak sprawić, bym odzyskał materialność.
Dziewczyna poczuła, jak jej oczy robią się coraz większe, nie mogąc udźwignąć wagi tej wspaniałej informacji.
- Jak? Mów szybko! - Nessę zżerała ciekawość.
- Twój tata miał rację, odpowiedź kryje się w mocy krwi. Powiedziałem ci, że Kybele straciła ukochanego, Attisa. Jednak bogini go wskrzesiła. Od momentu śmierci Attisa ścinano sosnę na upamiętnienie jego śmierci. Agdistis doprowadził Attisa do szaleństwa, w wyniku którego ukochany Kybele dokonał kastracji i umarł z powodu utraty krwi. Podobno wydarzyło się to pod sosną i dlatego ścinano to drzewo. Podczas Dnia Krwi główny kapłan Kybele nacinał skórę na ramionach i składał krew w ofierze. To symbol odrodzenia. Musimy udać się pod sosnę i przelać naszą krew. To połączy nasze losy. Oczywiście, jeśli nadal tego chcesz. - Akrir spojrzał na Nessę poważnie.
- Że niby mogłabym pragnąć czegokolwiek innego? - Nessa spojrzała na Akrira jak na wariata. - Zapomnij, już się mnie nie pozbędziesz.
Akrir i Nessa szybko udali się do lasu i stanęli przed potężną, zieloną sosną. Spojrzeli na siebie z miłością w oczach. Van nacięła skórę na lewej dłoni.
- Na zawsze razem – powiedziała z mocą, przekazując nóż Akrirowi.
Skrzydlaty szybko poszedł w jej ślady i po chwili spletli ręce, łącząc swoją krew.
Moment, kiedy Nassa poczuła delikatną, ciepłą rękę Akrira dotykającą jej ręki, sprawił, że aż zakręciło się jej w głowie. Spojrzała na niego z niedowierzaniem i radością w oczach, a Akrir nie czekał długo i przytulił ją mocno. Nassa poczuła na plecach delikatne ręce obejmującego ją z czułością Akrira, sama gładziła go po włosach, błądziła palcami po jego twarzy, obrysowywała jej kontury. Akrir dotknął swoimi ustami jej, po raz pierwszy skosztowali wspólnego pocałunku. Jego delikatne wargi badały usta Nessy, ich języki tańczyły wspólny, szaleńczy taniec. Porwało ich niepohamowanie odczucie wszechogarniającej radości.
Dopiero po chwili do Nessy dotarło, że coś się zmieniło. I bynajmniej nie miała na myśli tego, że Akrir zyskał materialne ciało. Tu chodziło o coś innego, niespodziewanego. Zniknęły jego piękne, pierzaste, granatowoczarne skrzydła. To bardzo zbiło ją z tropu. Spojrzała pytająco na czarnowłosego i powiedziała:
- Akrir, wyjaśnij mi jedno. Co się stało z twoimi skrzydłami?
- Ness, wydaje mi się, że zdajesz sobie z tego sprawę. Ofiara złożona z twojej krwi, która zmieszała się z moją, pozwoliła mi na odrodzenie. Tylko wiesz, powróciłem do swojej pierwotnej formy.
- To znaczy, że jesteś teraz zwykłą istotą ludzką? Straciłeś swoją nieśmiertelność? - w głosie Nessy słychać było przerażenie i skonfundowanie.
To przez nią Akrir stracił swoje nadprzyrodzone atrybuty. Vanessa obawiała się, że była to dla jej towarzysza cena zbyt wysoka. Spojrzała na niego z pytaniem w oczach, na które bała się uzyskać odpowiedź. Niemniej musiała ją poznać, to mogło tak wiele między nimi zmienić.
- Vanesso, nie bądź niemądra. Widzę to samooskarżenie w twoim spojrzeniu. Tak, straciłem swoją nieśmiertelność. Nie, nie żałuję tego nawet w jednym procencie, głuptasie. Jakże mógłbym? - Akrir przejechał długimi palcami po włosach, zbierając myśli. - Od wieków marzyłem o tym, żebym znów mógł rozpocząć zwykłe, ludzkie życie. O tym, że będę je mógł spędzić wspólnie z osobą, którą pokocham, bez obawy, że ona kiedyś umrze, a ja będę skazany na wieczność samotności. Niczego nie żałuję.
- Cieszę się, tak bardzo mi ulżyło, że nie przeszkadza ci egzystencja w ciele człowieka. - Nessa chwyciła Akrira za rękę i nie puszczała, rozkoszując się tą zwykłą, ale w ich przypadku niesamowitą czynnością.
- To dla mnie więcej niż cud. Życie Natshire to pasmo ciągłej udręki, pogrążenie w samotności nie przynosi nic oprócz bólu. - w głosie Akrira wyczuwało się gorzką nutę. - Perspektywa naszej wspólnej przyszłości to spełnienie mojego największego, tyle razy śnionego marzenia.
Słowa te dotarły prosto do serca Nessy, rozsiewając po całym ciele przyjemne uczucie ciepła. Wspięła się na palce i pocałowała Akrira, dziękując mu w ten sposób za to, że pojawił się w jej życiu i sprawił, że wcześniej czarno-biała egzystencja ponownie nabrała tylu pięknych kolorów.
Dotyk ciepłych, miękkich warg na jej wargach wlał w jej serce uczucie błogości. Spokojny, delikatny pocałunek, który niósł w sobie tyle uczucia. Ich usta powoli badały się wzajemnie, przynosząc ukojenie ich doświadczonym przez los duszom.
~*~
Kolejne dni spędzili na organizowaniu swojego życia na nowo, tym razem wspólnie. Akrir zajął pokój rodziców Nessy. Dzięki pieniądzom zarobionym przez wieki egzystencji nie miał najmniejszego problemu z zakupem wszystkich potrzebnych rzeczy, o które nie musiał się martwić, będąc Natshire. Przy pomocy niektórych swoich podopiecznych udało mu się zgromadzić mały majątek. Postarał się też o dokumenty dla siebie, przyjmując nowe dane osobowe: Samuel Night.
Nessa wiedziała, że nigdy nie przyzwyczai się do tego nowego imienia oraz nazwiska. Dla niej Akrir na zawsze zostanie Akrirem, dlatego nie miała zamiaru nazywać go inaczej. To by było tak, jakby wycięła jego poprzednią egzystencję, a o czymś takim nie mogło być mowy. Akrir to także Natshire, to jego wyjątkowa i tak kochana przez Vanessę część.
Kiedy kupowali wspólnie nowe ubrania dla chłopaka, bawili się bardzo dobrze. Akrir miał świetne wyczucie stylu, a Nessie bardzo podobało się, że najlepiej czuł się w ciemnych, mrocznych ubraniach. Ten lekko zawadiacki styl na niegrzecznego chłopca idealnie do niego pasował. Akrir w czarnych spodniach, czarnych sznurowanych buciorach i kurtce skórzanej, oczywiście również czarnej, sprawiał, że jej puls przyspieszał.
Teraz coraz częściej rozpuszczał swoje jedwabiste, tak przyjemne w dotyku włosy, a Nessa wykorzystywała każdą okazję, by przeczesywać je palcami i wdychać delikatny zapach szamponu.
Świadomość tego, że wreszcie mogą się bez żadnych przeszkód dotykać, sprawiała, że wykorzystywali drobne momenty na przelotne uściski, splecenie palców czy branie twarzy drugiej osoby w dłonie.
Dużo czasu poświęcili na wspólne oglądanie filmów czy słuchanie muzyki. Nessa z radością pokazywała Akrirowi swoje ulubione piosenki, wiele rozmawiali. Postanowili także, że najwyższa pora, aby chłopak poznał dwoje niezwykle ważnych dla Nessy person .
Vanessa obawiała się, jak Patrick zareaguje na wieść o wprowadzce Akrira do niej. Alex, kiedy o tym usłyszała, była w niemałym szoku. Wkurzyła się także nieźle, że tak długo Nessa nie pozwoliła jej poznać swojego ukochanego.
Nie Nessy wina, że dopiero niedawno Akrir zyskał swoje ludzkie ciało.
Czas do sobotniego spotkania minął niezwykle szybko. Dziewczynie bardzo to odpowiadało, bo chciała już mieć za sobą przekazanie informacji. Bała się reakcji Patricka, wiedziała jednak, że nie uda mu się zmienić jej decyzji o zamieszkaniu razem z Akrirem.
Byłemu Natshire łatwiej było odnaleźć się w nowych warunkach mając Nessę przy sobie. A Ness nie pragnęła niczego innego, jak tylko być wsparciem dla Akrira.
Dzwonek domofonu wyrwał ją z rozmyśleń. Poszła otworzyć drzwi wujkowi i przyjaciółce. Akrir wyszedł ze swojego pokoju, by przywitać gości wraz z Ness.
Nessa spojrzała na niego i uśmiechnęła się ciepło, widząc zdenerwowanie na jego obliczu. Granatowe tęczówki wpatrywały się na nią niespokojnie, Akrir splatał i rozplatał również nerwowo ręce. Widząc to, Nessa chwyciła go za prawą rękę, ściskając uspokajająco. Nie potrzebowali żadnych słów, by dodać sobie otuchy. Wystarczyło, że byli blisko siebie.
Słysząc pukanie, Nessa otworzyła drzwi. Alex weszła śmiało, chcąc jak najszybciej zobaczyć nowego chłopaka Nessy. Na widok jej miny Van o mało nie wybuchnęła śmiechem. Dziewczyna wpatrywała się w Akrira z koparą na wierzchu.
- Kurde, Ness, to jest prawdziwe ciacho, totalnie! - Alex patrzyła na Akrira z uznaniem.
- No wiesz, jak możesz tak zachwalać innego chłopaka, kiedy ja jestem przy was i wszystko słyszę? - Patrick udawał oburzenie. - Są jakieś granice. I gdzie twoje dobre wychowanie? Może byś się przedstawiła? Zero kultury, ahh, ta obecna młodzież.
- Nie bądź zazdrosny, przecież wiesz, że od wieków lecę tylko na ciebie. Ale to nie zmienia faktu, że na przystojniachę mogę sobie popatrzeć. - Po tym stwierdzeniu Alex odwróciła się w stronę Akrira, prezentując swój najlepszy uśmiech. - Witaj, tajemniczy chłopaku Ness, miło mi cię poznać, jestem Alex.
- Akrir. - Chłopak uściskał lekko Alex. - Nessa dużo mi o tobie opowiadała, mnie również jest miło. O tobie Patricku również. - Akrir zwrócił się do Patricka, gotów na konfrontację.
- Słyszałem o tobie od Richarda, cieszę się, że mogę się spotkać twarzą w twarz z osobą, którą mój brat tak bardzo cenił.
Nessa i Akrir spojrzeli na Patricka z niedowierzaniem.
- Mój tata opowiadał ci o Akrirze? - zapytała Ness mocno zdziwiona.
- Tak, opowiedział mi o chłopaku, który mimo młodego wieku odznaczył się wielką odwagą i uratował mu życie podczas napadu na księgarnię dawno temu. I o ich późniejszej długiej przyjaźni.
Informacja ta sprawiła, że Nessa poczuła wielką dumę i wdzięczność do Akrira. Przytuliła się do niego lekko i zaprowadziła gości do pokoju.
Rozsiedli się wygodnie i rozpoczęli rozmowę. Alex opowiadała o swoich studiach i tym, ile miała teraz nauki przez zbliżającą się sesję.
- A ty, Ness, jak tam przed zakończeniem szkoły i egzaminami końcowymi? - zapytał Patrick, spoglądając na Nessę poważnie.
- Uczę się codziennie, jeśli o to pytasz. Ale powoli zaczynam się coraz bardziej stresować. Nic. Będzie, co ma być.
- Na pewno dasz sobie świetnie radę. Kto, jak nie ty - powiedziała Alex z przekonaniem. - Tylko się niepotrzebnie stresujesz. Ale to w końcu normalne.
- Mam nadzieję, w końcu chciałabym dostać się na filologię norweską. Muszę mieć bardzo dobre wyniki, żeby mi się to udało. Nie stać mnie na pójście na prywatne studia. I nie chcę zawieść rodziców.
- Na pewno ich nie zawiedziesz. Zdasz śpiewająco, a oni będą bardzo z ciebie dumni. A ty, Akrir, jakie masz plany na przyszłość? - Patrick zwrócił się do Akrira. - I przede wszystkim, jak twoja rodzina zapatruje się na mieszkanie z Vanessą? - Mężczyzna przeszedł do głównego tematu, chcąc wybadać sytuację. - Richard powiedział mi kiedyś, że jest pewny, że zaopiekujesz się Nessą odpowiednio.
Van poczuła, jak jej serce zamiera, słysząc pytanie o rodzinę czarnowłosego.
Akrir zaczął bawić się swoimi długimi włosami, które dziś miał rozpuszczone, by się trochę uspokoić, zanim odpowie. Nessa zrozumiała, jak wartościowa była dla niego wiadomość o zaufaniu, jakie pokładał w nim Richard. Sama wielokrotnie dziękowała już dziś tacie w myślach za to, że dzięki niemu Patrick był bardzo pozytywnie nastawiony do Akrira.
- Moja rodzina zginęła w pożarze. Mam nadzieję, że teraz Nessa się nią stanie - powiedział tylko Akrir.
- Przykro mi, przepraszam za pytanie. - W oczach Patricka widniał szok. Takiej odpowiedzi się nie spodziewał.
- Nic się nie stało, to było dawno.
- Co zamierzasz teraz robić? - zapytała Alex, zręcznie zmieniając temat.
- Pójdę na psychologię zaoczną, najwyższa pora zacząć się kształcić, w końcu mam już dwadzieścia jeden lat. Wcześniej jakoś nie było okazji. I pewnie poszukam jakiejś pracy dodatkowej - w głosie Akrira pojawiła się nuta smutku.
- Lubisz książki? - zapytał Patrick.
- Kocham, mając Richarda za przyjaciela nie da się nie pokochać czytania i tego, co ono oferuje. Możliwości zapomnienia i przeniesienia się gdzieś indziej.
- To może spróbowałbyś popracować w BookLove? Nie ukrywam, że przydałaby mi się dodatkowa para rąk. Nessa chce studiować dziennie, więc odpada.
- To fantastyczny pomysł, pomyślcie, ile księgarnia zyskałaby nowych klientek. - powiedziała Alex z zapałem.
- Boże, Alex, co ja z tobą mam? Ty tylko o jednym. - Patrick udawał rozpacz.
- Muszę sobie jakoś odbić, że tak długo nie chciałeś zwrócić na mnie uwagi - zaśmiała się dźwięcznie Alex, prezentując uroczy dołeczek w brodzie.
- Czyli to wszystko moja wina?
- A kogóż by innego? - Alex odgarnęła niesforną blond grzywkę z czoła. - Przecież nie moja - spojrzała na niego figlarnie.
- Jesteś diabłem. - zaśmiał się Patrick.
- Ness, aż im zazdroszczę tego przekomarzania się. - Akrir pstryknął Nessę w czoło.
- A myślałam, że lubisz moją mroczną i ponurą duszę. - Nessa oddała Akrirowi, dźgając do łokciem w żebra. - Nie ma problemu, też zacznę komplementować innych chłopaków. Ahh, ten Gerard Butler, ucieleśnienie moich marzeń i fantazji seksualnych.
- Dooobra, cofam, co powiedziałem. Nota bene myślałem, że to ja jestem twoim ideałem. Chyba się obrażę.
- Nie masz takiego seksownego zarostu, chłopcze. I jesteś dużo za młody.
- Fe, Ness, nie wiedziałam, że lecisz na staruchów. - powiedziała się Alex.
- Brawo, Alex, punkt dla ciebie - pochwalił ją Akrir.
- Stop, cholera! Czy ja właśnie obraziłam Gerarda? Tego nie było. To chodzący seks.
- Widzisz, blondynko? Najpierw pomyśl, potem coś powiedz. A nie, że obrażasz chodzący seks - zaśmiała się Nessa.
- Z wami chyba nie da się wygrać. - Akrir chwycił się za głowę, udając załamanie. - Moja dziewczyna woli czterdziestolatka ode mnie. Chyba muszę iść się zabić.
- Nie, nie, kochanie, z tym zabijaniem się, to się wstrzymaj. Przecież wiesz, że jesteś dla mnie najseksowniejszym facetem na ziemi.
- Jestem bogiem, właśnie z tobą wygrałem, przyznałaś mi rację. - Akrir posłał Nessie wspaniały uśmiech, prezentując rząd prostych, białych zębów.
- Wystarczy, że spojrzę w twoje granatowe oczy i gram, jak mi zagrasz. Taka sprawiedliwość na tym świecie.
Na to stwierdzenie dumny z siebie Akrir przytulił Nessę i pocałował dziewczynę czule w czoło.
- Gdyby tak było... - powiedział.
- Że niby nie jest? - Nessa piorunowała Akrira wzrokiem.
- I tak stawiasz na swoim. W końcu zawsze pozwalam ci kupić Austrię, jak gramy w Eurobiznes.
- Boże, Ness, wyjdź za niego, on jest ideałem. Mi Patrick nigdy nie ustępuje Austrii. Dlaczego nie kochasz mnie tak jak Akrir Van? Jaka ja zrozpaczona.
- Jestem asertywny. A ty nienormalna. I tak, Alex, kupowanie Austrii pokazuje moje uczucia do ciebie, oczywiście. Lecz się.
- Hmm, na szczęście dla mnie, nie pokazuje, skarbie. - Alex potargała ułożone włosy Patricka w odwecie. - I zapamiętaj, że mi już żaden lekarz nie pomoże.
- Zdążyłem zauważyć. Ale to właśnie w tobie uwielbiam. Tymczasem powinniśmy się już zbierać, moja droga, nie mam pojęcia, jak to się stało, ale już dwudziesta trzecia.
- O kurczaki. To rzeczywiście pora zawijać do domu. Dziękujemy za wszystko.
- Uważajcie, żeby żaden wampir nie zjadł was po drodze. - Ness udawała powagę.
Nessa przytuliła Patricka i Alex na pożegnanie. Akrir poszedł w jej ślady i uścisnął blondynkę, a Patrickowi podał rękę.
- Jakbyście nie zauważyli, to nie mam nic przeciwko waszemu wspólnemu mieszkaniu, miejsca jest tu wystarczająco – rzekł mężczyzna.
- Dziękuję za zaufanie, Patricku. - Akrir spojrzał na rozmówcę z powagą.
- To trzymajcie się, kochani. - Alex ubrała skórzaną, brązową kurtkę.
Nessa nie mogła uwierzyć, że wszystko poszło tak dobrze. Może coś takiego jak karma istniało i teraz los postanowił być dla niej i Akrira trochę milszy po wszystkich burzach, jakie musieli przetrwać. Bardzo się cieszyła, że wujek zaakceptował i polubił Akrira. Nie chciała zwady z nim o to, że pozwoliła czarnowłosemu zamieszkać u niej. Radował ją również widok Patricka w szczęśliwym związku z przyjaciółką.
Miała nadzieję, że teraz wszystko będzie się dobrze układać. Szczerze w to wierzyła. Związek z Akrirem dał jej siłę, by pokonywać wszelkie przeciwności losu. Siłę, której tak bardzo potrzebowała. Teraz każdy dzień jawił się jako nowa przygoda. Niósł za sobą pewność, że znów wydarzy się coś dobrego. Pozwalał jej coraz lepiej poznawać Akrira. Sprawił, że zaczęła na nowo cieszyć się życiem.
~*~
Nessa wiedziała, że aby móc definitywnie porzucić melancholię, musiała zabrać Akrira w jedno miejsce. Tam miała zapieczętować swoją żałobę i porzucić cierpienie. Nie powiedziała mu, o jakie miejsce chodzi, ale była pewna, że Akrir doskonale zdawał sobie sprawę, gdzie Nessa postanowiła go zabrać.
Dzień był piękny, na niebieskim niebie nie było ani jednej chmurki, słońce przyjemnie rozgrzewało skórę, a wiatr delikatnie wiał. Pogoda była bardzo ładna, nastrajała optymistycznie. Wystarczyło wyjść z domu, posiedzieć w jakimś parku i człowiek od razu mógł poczuć się lepiej, dlatego Nessa stwierdziła, że będzie to idealny czas, by wybrać się TAM.
Szli milcząc, myśląc o wszystkich zmianach, jakich doświadczyli w ostatnim czasie. Akrir maszerował wolnym krokiem, zamyślony. Nessa wykorzystała to, by trochę się mu bezkarnie przyjrzeć. Czarne włosy rozpuścił, wiatr targał nimi we wszystkie strony, ale chłopak nie zwracał na to uwagi. Szedł przed siebie, granatowe oczy wpatrywały się w drogę przed nim. Alabastrowa skóra lekko zaróżowiła się dzięki spacerowi.
Nessa także dużo myślała. Potrzebowała porozmawiać z rodzicami, przedstawić mamie Akrira i pokazać, że nie muszą się już o nią martwić, że jest szczęśliwa i nie zamierza zmieniać tego stanu.
Po czterdziestu minutach marszu znaleźli się na niewielkim cmentarzu. Nessa otworzyła czarną, mosiężną bramę i skierowała się w kierunku grobu rodziców. Idąc między rzędami nagrobków rozmyślała o życiu i śmierci, o tym, jak niewiele trzeba, aby zniknąć z tego świata. Dlatego postanowiła, że będzie celebrować od teraz każdy dzień.
Na cmentarzu panowała aura spokoju, nie było prawie żadnych odwiedzających, w powietrzu dało się wyczuć lekką woń różnych kwiatów.
Doszedłszy do grobu rodziców, Nessa lekko przykucnęła, ciągnąc Akrira za sobą i przywitała się z rodzicami. Położyła ich splecione ręce na lekko nagrzanym marmurze i odetchnęła głęboko.
- Witajcie, Mamo, Tato. Chciałabym wam kogoś przedstawić. No w sumie tylko tobie, Mamo. To Akrir, osoba, dzięki której zaczęłam żyć na nowo po waszym odejściu. Chciałam, żebyście zobaczyli, że znów jestem szczęśliwa. Widzicie, już nie musicie się martwić.
- Richardzie, Noro, obiecuję wam, że zrobię wszystko, co w mojej mocy, by wasza córka była szczęśliwa. Chcę się jej odwdzięczyć tym samym, co otrzymuję każdego dnia od niej. Cieszę się, że zostałem twoim Natshire, Richardzie!
- Widzicie? U mnie wszystko w jak najlepszym porządku. Znalazłam kogoś, kto sprawił, że moje życie znów jest kolorowe. I będę mu za to wdzięczna do końca moich dni. To pożegnanie, stara Vanessa odchodzi, ustępując miejsca Vanessie, która będzie skupiać się na szczęśliwych chwilach. Kocham was, bądźcie szczęśliwi, gdziekolwiek jesteście.
Nessa spojrzała w niebo, wierząc, że gdzieś tam przebywają jej rodzice. Że patrzą na nią, obserwując, jak ich córka radzi sobie z życiem po ich odejściu. Miała nadzieję, że są z niej dumni. I że się już nie martwią.
- Akrir, możemy już wracać. - Nessa uśmiechnęła się do chłopaka i splotła swoje palce z jego.
- Oczywiście. - Akrir pocałował ją w policzek.
Dziewczyna, która straciła najbliższych i chłopak, który musiał wygrać z własnym przeznaczeniem, razem ruszyli w kierunku nowej, wspólnej przyszłości, wiedząc że razem są w stanie pokonać wszelkie trudności. Tak rozpoczął się nowy rozdział ich życia.

Anemone

poniedziałek, 2 marca 2015

Natshire I

Zapraszam do przeczytania pierwszej części opowiadania Natshire. Pomysł na fabułę przyszedł mi do głowy przed snem. Uwielbiam te momenty, kiedy leżę w łóżku i nie mogę zasnąć, ponieważ moja wyobraźnia produkuje kolejne scenariusze przypadkowych rozmów, spotkań czy w ogóle zdań, na bazie których powstaje pomysł na opowiadanie :)

Wszelkie uwagi wskazane, chciałabym wiedzieć, jakich błędów unikać na przyszłość.

Miłego :)


Wracając ze szkoły Nessa czuła zmęczenie i znudzenie. Powrót do pustego mieszkania nie napawał jej optymizmem. Wiadomo, mogła zaprosić do siebie którąś ze znajomych, ale to ukoiłoby jej samotność tylko na chwilę. Zdawała sobie sprawę, że mimo jedynie osiemnastu lat, zachowywała się jak stara zrzęda. Nie potrafiła jednak odkryć w sobie dawnego optymizmu na nowo. Wszystko zmieniło się dwa lata temu, kiedy jej rodzice zginęli w wypadku samochodowym. Ona wyszła z niego praktycznie bez szwanku. Przeklinała obecną niezależność, której kiedyś tak pragnęła. Powroty do pustego mieszkania, gotowanie tylko dla siebie, nie sprawiały jej ani odrobiny radości. Wiedziała, że nic nie będzie w stanie tego zmienić.
Jak co dzień szła prawie pustą uliczką do swojego mieszkania na małym osiedlu, gdzie szczęśliwe rodziny spędzały czas na placu zabaw. Patrzyła na uśmiechniętych rodziców i rozbrykane dzieci z mieszaniną smutku i wszechogarniającej nostalgii. Jak bardzo pragnęła wrócić do czasów, kiedy i ona bawiła się w piaskownicy z mamą w sklep albo kiedy mogła zjeżdżać ze zjeżdżalni, wiedząc, że tata zawsze ją złapie, zapewniając bezpieczeństwo. Tak bardzo jej ich brakowało!
Każdego dnia zastanawiała się, jak to możliwe, że jej się wtedy nic nie stało. Wjechał w nich pijany kierowca, który wyjechał zza zakrętu pod prąd prosto na nich. Moment wypadku pozostał dla niej czymś nierealnym, do teraz nie potrafiła przypomnieć go sobie w całości.
Kiedy próbowała odtworzyć go w pamięci, zawsze miała przed oczami eteryczne, przejrzyste, granatowoczarne skrzydła, które nie wiadomo skąd się przed nią pojawiły, blokując większość szkła i hamując siłę uderzenia. Po tym momencie straciła przytomność. Wizja skrzydeł musiała być wynikiem szoku i perspektywy zbliżającej się śmierci. Była pewna, że dlatego je sobie wymyśliła.
Vanessa odrzuciła te myśli z głowy. Bardzo ją irytowało, że zawsze pojawiały się w najmniej spodziewanym momencie. Dlatego tak usilnie skupiała się na teraźniejszości, tak wiele wysiłku wkładała w naukę. To pozwalało jej na chwilę zapomnieć. A dobre stopnie umożliwiały kupno książek. Bez stypendium naukowego byłoby jej bardzo ciężko utrzymać się z pieniędzy pozostawionych przez rodziców. Plusem było to, że uczęszczała do klasy humanistycznej i musiała tam tak dużo czytać. Dla niej nie była to jednak kara, rodzice zaszczepili w niej miłość do książek.
Trzy lata po ślubie otworzyli małą, klimatyczną księgarnię, którą obecnie zajmował się młodszy brat jej taty, Patrick. Nessa miała przejąć księgarnię po zakończeniu studiów, tak ustalili z wujkiem. Nie wiedziała, jakby sobie poradziła w tym trudnym okresie bez niego i swojej najlepszej przyjaciółki, Alex. Opiekun co niedzielę sprawdzał, co u niej i wpraszał się na domowy obiad. Był typem wiecznego kawalera, mimo trzydziestu lat nie myślał na razie o założeniu rodziny. Większość czasu zajmowało mu zarządzanie księgarnią i własna praca. Był świetnym grafikiem komputerowym. Jego projekty cieszyły się sporą popularnością.
~*~
Nessa, żyjąc perspektywą standardowo spędzonego piątkowego popołudnia, z lekturą, chciała trochę się oderwać. Żałowała odrobinę, że nie skorzystała z zaproszenia znajomych ze szkoły na wspólny wypad do kina i później pubu, ale nie była w nastroju do zabawy. Wieczór z książką był bezpieczniejszy na ten dzień, kiedy miała tak melancholijne samopoczucie.
Szkoła w stała się dla niej miejscem, które pomagało jej na chwilę zapomnieć. Nie chodziło tu jednak o znajomych, tylko o naukę. Nessa powoli odsuwała się coraz bardziej od kolegów z klasy. Wypadek bardzo ją zmienił. Nie potrafiła już beztrosko śmiać się zresztą klasy. Większość przerw wolała spędzać w towarzystwie książek. One nie oczekiwały od niej, że będzie się radować razem z innymi, przy nich nie musiała udawać, że wszystko jest dobrze.
Męczyło ją naciąganie na twarz fałszywego uśmiechu. A najgorsze było to, jak wyglądała sytuacja zaraz po wypadku. Ludzie, których miała za dobrych znajomych, nie wiedzieli, jak mają się do niej zwracać w obliczu tego, co ją spotkało. Ta sytuacja była dla wszystkich zbyt trudna.
Nessa potrafiła być sobą tylko przy Alex, którą znała od dziecka. Innych powoli odseparowywała od siebie, tylko pogłębiając mur, którym się od nich oddzieliła. Po prostu czuła się taka inna od nich. Dla niej świat wywalił się do góry nogami, a ona nie chciała nikogo wpuszczać do swojego serca. Poddała się i stwierdziła, że lepiej jest jej żyć w samotności.
~*~
Zbliżając się do klatki schodowej zaczęła szukać kluczy do mieszkania w przepastnej torbie. Wejście na trzecie piętro zajęło jej chwilę. Przechodząc próg mieszkania, usłyszała i zobaczyła pędzącą małą czarną plamę, która od razu zaczęła ocierać się jej o nogi i domagać pieszczot. Nessa wzięła Blacka na ręce i wtuliła twarz w jego czarne futerko.
- Hej, Black, miło, że tak się cieszysz na mój widok, też za tobą tęskniłam – szepnęła Vanessa i zaczęła delikatnie drapać kota za uszami, co ten przyjął z niewątpliwym zadowoleniem.
Jej przywitanie z kotem przerwał dzwonek telefonu. Nessa, widząc imię przyjaciółki na wyświetlaczu, uśmiechnęła się.
- Tak, moja droga Alex? Co słychać u najmądrzejszej blondynki we wszechświecie?
- Vanesso, słyszę, że sarkazm dopisuje. Pragnę oświadczyć, że wpraszam się do ciebie na niedzielę. Zrób na obiad coś dobrego, najlepiej niezdrowego, mam dość maminej zdrowej diety. A dziś, przysięgam, zjem ogromną pizzę. A ty mi w tym pomożesz - zaśmiała się Alex.
- Wiesz, Alex, jakoś nie mam nastroju dziś wychodzić.
- A ja nie mam nastroju na namawianie cię, więc będę u ciebie o osiemnastej, co by nie jeść na noc. No to do zobaczenia, złotko.
Nessa nie miała nawet czasu zaprotestować, bo usłyszała w słuchawce wolną linię. Sprytna Alex, profilaktycznie od razu się rozłączyła.
Może to i dobrze, nie będzie sama siedzieć w domu, pomyślała Nessa i zabrała się za nakładanie Blackowi jedzenia. Później sama zrobiła sobie kanapkę i poszła chociaż trochę poczytać przed wyjściem.
Chwilę po osiemnastej usłyszała domofon i przeszła do korytarza z sypialni, po drodze spoglądając na małe sanktuarium. Cała ściana w sypialni obklejona była zdjęciami Nessy z rodziną i przyjaciółmi. Kiedyś miała ich dużo więcej, ale teraz zaszywała się ze swoją samotnością. Oglądanie fotografii zawsze ją rozczulało i przywoływało wspomnienia. Powiesiła nawet malowidło skrzydlatej istoty, którą jej tata pewnego sierpniowego dnia przywiózł nie wiadomo skąd. Kazał jej traktować je jak talizman, co też dziewczyna nieświadomie robiła. Zawsze, jak nie potrafiła sobie z czymś poradzić, w głowie odtwarzał się jej obraz tamtej sceny.
Richard, niezwykle podekscytowany, podszedł do niej z niewyraźnym obrazem jakby rozmytego mężczyzny z ciemnymi skrzydłami, mówiąc jej, że od teraz istota ta będzie ją ochraniać. Nessę zawsze trochę bawiło zainteresowanie taty ludowymi podaniami i całą tą sferą nadprzyrodzoną, ale akceptowała to, bo sama uwielbiała książki fantastyczne, ponieważ pozwalały jej na jakiś czas zapomnieć o szarej rzeczywistości.
- Pani marzycielko, widzę, że mój prezent na pewno cię ucieszy, bo znowu pogrążyłaś się w swoim świecie. Mam dla ciebie ostatnią część Trylogii Czarnego Maga, ciesz się i raduj - zagaiła rozmowę Alex, ukazując białe zęby w promiennym uśmiechu.
- Jej, sank ju, zapewne jutro będę czytać to zamiast Raju utraconego, który nota bene też chętnie przeczytam. Upadek szatana, moje klimaty - Nessa roześmiała się lekko.
- To możemy już iść, wszystko masz gotowe?
- Tak, tak, prowadź na tę ucztę. A w ogóle to ślicznie wyglądasz, kiedy zrobiłaś grzywkę na bok? Bardzo ci pasuje. Podkreśla oczy.
- Dziękuję, jakoś dwa dni temu. Ale chodźmy już, padam z głodu. I nie patrz tak na mnie, miałam tofu na obiad. - Alex aż wzdrygnęła się na samo wspomnienie potrawy.
- Jakaś ty biedna - Nessa zaśmiała się.
Dziewczyny udały się do pobliskiej restauracji i usiadły na eleganckich mahoniowych krzesłach, czekając na zamówione jedzenie. Alex opowiadała o postępach w budowie domu i treningach z nowym trenerem, który wylewał z nich siódme poty na zajęciach z tańca nowoczesnego. Jednak dziewczyna była bardzo zadowolona, bo potrafił znaleźć ich najlepsze strony i poprawiać słabości. Taniec był jej wielką pasją.
- Ness, wezmę Eurobiznes do ciebie w niedzielę, co? I spędzimy dzień na grach.
- Wiesz, że na gry zawsze reflektuję. Znów wygram w 7 smoków i to nie raz.
- Każdy zdąży wygrać, wystarczy nam odpowiednia ilość zagranych partii. Rozumiem, że Patrick też będzie, tak? - Oczy Alex zabłysły.
- Będzie, ale i tak go nie poderwiesz, wiesz, że on żyje swoją pracą. Niemniej szczęścia życzę.
- Zobaczymy. Mów o mnie tak, żeby się mną zainteresował.
- Zawsze mówię o tobie tak, jak na to zasługujesz. - Nessa posłała Alex uśmiech. - Na szczęście dla ciebie, to same dobre rzeczy. - Obie dziewczyny roześmiały się.
Reszta wieczoru upłynęła im na spokojnej rozmowie przy czekoladzie i wieczornym spacerze. Potem każda poszła w stronę swojego lokum.
Nessa cieszyła się, że Alex wyciągnęła ją z domu. Przyjaciółka zawsze wiedziała, kiedy było jej potrzebne towarzystwo, nawet jeśli Van był pewna, że jest wprost odwrotnie.
Dziewczyna odgarnęła z twarzy zabłąkane kosmyki jasnobrązowych włosów i rozejrzała się po parku. Postanowiła przejść nim do domu, bo taka była najkrótsza droga. Szła powoli, nasycając się chłodnym powietrzem i obserwując nocne niebo. Na firmamencie widać było tej nocy wiele gwiazd, księżyc świecił jasno. Zbliżała się pełnia.
Kontemplację nieba przerwało Nessie głośne śpiewanie lekko zataczającego się chłopaka. Postanowiła szybko go wyminąć i oddalić się od niego. On jednak miał inne plany. Gdy zauważył Vanessę, zawołał za nią głośno i szybko do niej podszedł, mimo że był pijany. Dziewczyna starała się zejść mu z drogi i uciec, był jednak szybszy. Chwycił ją za nadgarstki i próbował przyciągnąć do siebie. Nagle poczuła, jak niebezpieczny nieznajomy poleciał w jej stronę z impetem, głośno jęcząc z bólu uderzony kamieniem, który pojawił się nie wiadomo skąd. Nessa wykorzystała ten moment i wyszarpnęła ręce z uścisku chłopaka. On jednak szybko odzyskał rezon i znów zmierzał w jej stronę. Van biegła co sił w nogach, ale jej przeciwnik zmniejszał dystans, aż w końcu złapał ją za skórzaną kurtkę. Nessa poczuła, że zaraz ogarnie ją panika, postanowiła więc uderzyć go torebką z całej siły w twarz.
- Ty suko, zapłacisz mi za to - warknął tylko.
W tym momencie zza drzewa wyskoczył ogromny pies, szczekając głośno i strasząc Nessę prawie na śmierć. Pomyślała, że ma dziś wyjątkowego pecha i zaraz zostanie stratowana przez tego olbrzyma. Jednak pies nie zwrócił na nią uwagi i rzucił się na jej oprawcę. Wykorzystała ten moment i zaczęła szybko oddalać się od tego miejsca. Przez moment miała wrażenie, że poczuła za sobą niezwykle delikatny dotyk na policzku. Nie wiedzieć czemu, pomyślała o istocie, która według jej taty miała przynieść jej szczęście. Przerażona, pognała co sił do domu, przysięgając sobie, że nigdy więcej nie pójdzie wieczorem sama parkiem i zaopatrzy się w gaz pieprzowy.
Szybko weszła do sypialni i tam osunęła się po ścianie na podłogę. Nie miała pojęcia, dlaczego spojrzała na to zdjęcie i szepnęła: 'dziękuję'. Pomyślała o tym, ile razy udało jej się uniknąć niebezpieczeństwa prawie cudem. Może tata miał rację, mówiąc, że niektórzy mają swoich opiekunów. Przed oczami przewinął się jej film, jak prawie zabiła się kiedyś na rowerze, wjeżdżając z wielką prędkością między dwa słupy z zamkniętymi oczami. Albo jak poślizgnęła się na lodzie i poleciała do tyłu, ratując się przed obrażeniami, kiedy z dachu zleciał duży sopel lodu.
Przypominając sobie te sytuacje, uśmiechnęła się do siebie i pomyślała, że miło byłoby mieć takiego anioła stróża. Na chwilę ukoiło to jej samotność, mimo że zdawała sobie sprawę, że w takim razie jej rodzice też powinni mieć taką istotę opiekuńczą. Ale jak widać nie mieli, bo one nie istniały tak naprawdę.
~*~
Sobota minęła jej w spokoju, siedziała z książką i nad nauką. Wreszcie nastała niedziela i upragnione spotkanie z Alex i Patrickiem. Nessa wiedziała, że to prawie niemożliwe, ale chciała, żeby wujek zwrócił uwagę na jej przyjaciółkę. Stanowiliby taką ładną parę - ona z jej blond włosami, piegami i jasną karnacją oraz on, jej przeciwieństwo. Patrick miał modnie obcięte, ciemnobrązowe włosy, których często zapominał podciąć i ciemną karnację. Nessa pragnęła szczęścia dla tej dwójki i miała nadzieję, że mogliby znaleźć je razem. Plusem było to, że dobrze czuli się w swoim towarzystwie.
Dzień minął im bardzo przyjemnie, Alex i Patrick cały czas się przekomarzali. Blondynka dokładała wszelkich starań, by przyciągnąć uwagę Patricka, przez co przegrała z kretesem w Eurobiznes, czego Ness nie miała zamiaru jej nie wypomnieć. Trochę im zazdrościła, że potrafili się tak beztrosko śmiać i znów pomyślała o skrzydlatej istocie. Zastanawiała się czy on także czasami czuje się tak bardzo samotny.. Jak wyglądałoby jego życie, gdyby istniał. A przede wszystkim zastanawiała się, czemu w ogóle o nim myśli.
Po wyjściu gości Nessa wzięła szybki prysznic, w koszulce z Garfildem i krótkich spodenkach oraz z ręcznikiem na głowie usiadła na puchatym dywanie, spojrzała na siebie przelotnie w lustrze przymocowanym do szafy i otworzyła ją, by poukładać uprane i uprasowane ubrania. Lubiła mieć porządek, sprzątanie ją uspokajało. Z laptopa leciało Vampire Heart HIM, cicho podśpiewywała tę przejmującą i tragiczną piosenkę z Villie. Poukładała wszystkie ciuchy na swoje miejsca i zamknęła szafę. Ściągnęła ręcznik z głowy i przeczesała długie włosy rękoma. Gdy spojrzała w lustro, nie mogła uwierzyć w to, co widzi.
W odbiciu widziała siebie, a obok prawie przejrzystą istotę z malowidła.
Nessa upuściła ręcznik z wrażenia i z szalenie walącym sercem zerknęła na miejsce, gdzie powinien stać skrzydlaty. Zobaczyła jednak tylko pustkę. Przerażona, spojrzała ponownie na lustro i z niedowierzaniem wpatrywała się w odbicie, na którym widać było dwie osoby, jeśli skrzydlatego można było nazwać osobą. Na ramieniu poczuła delikatne muśnięcie wywołane przez pustkę.
Nessa nie miała pojęcia, co się z nią dzieje. Pomyślała, że dopiero teraz wydobywa się z niej cały stres po piątkowym niebezpieczeństwie. Wzięła proszki nasenne i poszła spać, mając zamiar od jutra rzucić się w wir szkolnych i domowych obowiązków.
I dokładnie tak minął jej tydzień. Chodziła na wszystkie lekcje, nawet na dodatkowe zajęcia, byle tylko na czymś się skupić. W piątek umówiła się z Alex na małe zakupy. Alex miała co świętować, po długiej walce wreszcie osiągnęła swój cel – Patrick zaprosił ją na randkę. Zbliżała się też impreza urodzinowa dziewczyny, za dwa tygodnie miała skończyć dwadzieścia jeden lat. Nessa pomyślała o swoich urodzinach, które miały nastąpić za pięć miesięcy. W zasadzie nie chciała ich obchodzić, bo miała tylko rozpocząć kolejny rok, który będzie musiała przeżyć zdana na siebie i Patricka. Niemniej cieszyła się szczęściem Alex i na jej imprezie zamierzała dobrze się bawić.
Przyjaciółki poszły do butiku z eleganckimi ubraniami i pięknymi sukienkami prowadzonego przez siostrę Alex. Dziewczyna wybrała dopasowaną czerwoną sukienkę kończącą się trochę przed kolanami, ze złotym paskiem pod biustem. Prezentowała się w niej bajecznie. Zadowolona ze znalezienia sukienki na randkę, całą drogę opowiadała o tym, jak Patrick ją na nią zaprosił.
Nie spodziewała się telefonu od niego, a już tym bardziej pytania, czy nie miałaby ochoty w piątek wieczorem gdzieś wyskoczyć. W zasadzie to zaczęła już myśleć, że Patrick to przypadek beznadziejny. Nessy nie dziwiło jednak, że Alex udało się skruszyć obojętność Patricka. W końcu blondynka wszystkich zarażała swoim dobrym humorem i wiecznie obecnym uśmiechem na twarzy. Jej optymizm przyciągał do niej ludzi.
- Alex, wieczorem czekam na sprawozdanie, szczegółowe. - Nessa uścisnęła ją na pożegnanie.
- Niczego innego się nie spodziewaj.
- No to do zobaczenia i powodzenia!
- Nie dziękuję, trzymaj się. - Alex oddaliła się raźnym krokiem.
Nessa wygrzebała słuchawki z torebki i z muzyką Within Temptation udała się wolnym krokiem do domu.
Tym razem Black nie zachowywał się jak zawsze i nie wybiegł jej na spotkanie. Siedział na łóżku i usilnie wpatrywał się w pusty fotel, na którym Ness zazwyczaj sadowiła się z książką. Lekko zdziwiona brakiem zainteresowania, za to jak największym zainteresowaniem pustym fotelem, zostawiła go i poszła zrobić jakiś szybki obiad.
Z niecierpliwością czekała na telefon od Alex i nie mogła skupić się na niczym. Włączyła jakiś serial na laptopie i bezmyślnie zabijała tak czas. Po dwudziestej trzeciej wreszcie odezwał się telefon. Alex niezwykle uradowana opowiedziała, że randka poszła znakomicie i że do jej urodzin Patrick będzie jej. Nessę bardzo ucieszyła ta informacja.
~*~
Okres do imprezy urodzinowej Alex nie wiedzieć kiedy tak szybko minął. Nessa ubrała się tego dnia wyjątkowo imprezowo jak na nią, w końcu było co świętować. Ciemnozielona sukienka była jak druga skóra, wysokie obcasy dodały jej kilku potrzebnych centymetrów. Jasnobrązowe włosy spływały na plecy delikatnymi falami. Zielone oczy wydawały się jeszcze większe dzięki eyelinerowi i tuszowi do rzęs.
Zabawa odbywała się w modnym klubie wynajętym tego dnia przez tatę Alex tylko dla niej. Pojawiło się wielu znajomych dziewczyny ze studiów i z jej grupy tanecznej oraz z liceum. Muzyka grała głośno, ludzie składali życzenia solenizantce, która jak założyła, przyszłą na tę imprezę z osobą towarzyszącą. Miło było patrzeć na nią i Patricka razem.
Nessa podeszła do nich i uściskała oboje, gratulując. Alex podziękowała, a Patrick bezczelnie stwierdził, że Vanessa mogłaby pójść w jego ślady i też sobie kogoś znaleźć. Ness zagroziła mu, że to oznacza, że ma w takim razie jeszcze dużo czasu do trzydziestki, na co cała trójka się roześmiała.
Impreza mijała w miłej atmosferze, Ness dużo tańczyła, wypiła więcej drinków niż normalnie i lekko pijana zamówiła taksówkę, pożegnała się ze wszystkimi i pojechała do domu. Szczęśliwa zrzuciła ze stóp niewygodne buty i pod wpływem nieznanych emocji podeszła do lustra i wpatrywała się w nie, czekając na coś, co nastąpić nie mogło.
- Widzisz, jednak nie istniejesz, sama nie wiem, po co to zrobiłam - szepnęła Nessa cicho, ośmielona alkoholem, wpatrując się w puste odbicie.
- Jesteś pijana. - Nessa usłyszała głęboki, męski głos.
- A ty materialny, muszę być naprawdę pijana - zaśmiała się sama z siebie.
- Normalnie nie popierałbym tego stanu, ale teraz wyjątkowo jestem zadowolony. Wreszcie twój sceptycyzm osłabł i uwierzyłaś we mnie.
- Nigdy w ciebie nie wierzyłam - mruknęła Ness.
- Gdyby to było prawdą, już dawno zniknąłbym z tego świata i pogrążył się w nicości - mruknął mężczyzna.
Nessa miała chwilę, żeby mu się przyjrzeć. Uznała, że to sen, dlatego postanowiła udawać, że to wszystko dzieje się naprawdę. W końcu sny rządzą się swoimi własnymi prawami.
Jego niezwykła uroda sprawiła, że potrafiła tylko przyglądać mu się z zachwytem w oczach. Był wysoki, jego alabastrowa skóra porażała swoją doskonałością. Duże oczy okolone wachlarzem czarnych rzęs sprawiały hipnotyzujące wrażenie, granatowe tęczówki przywodziły na myśl wzburzone morze. Długie, czarne włosy związane miał czarnym rzemieniem po lewej stronie szyi. Opadały mu przez obojczyk i prawą część klatki piersiowej.
Mężczyzna patrzył na Nessę z mieszaniną czułości i ogromnej siły.
- Nie możesz istnieć, dlaczego cię wyśniłam? - Vanessa zastanawiała się na głos.
- Zawsze podświadomie we mnie wierzyłaś, Ness, inaczej już by mnie nie było. Istniałem dzięki Richardowi, potem gdyby nie ty, moje istnienie zostałoby wymazane.
- Znasz moje imię, a ja nawet nie wiem, jak się do ciebie zwracać. Co się łączyło z moim tatą? I przede wszystkim, kim jesteś?
- Zwano mnie Akrir, możesz się tak do mnie zwracać. Sam nie wiem, kim jestem, istnieję od zawsze dzięki ludziom takim jak twój tata. Żyję tak długo, jak ktoś we mnie wierzy. Richard był taką osobą. A ja w zamian za to staram się otoczyć opieką i zapewnić bezpieczeństwo osobie, która podtrzymuje moją niestabilną egzystencję. - Akrir spojrzał na Nessę poważnie przeszywającym spojrzeniem.
Jednak Nessa skupiła się jedynie na jednej części wypowiedzi skrzydlatego.
- Otaczasz opieką? Żartujesz sobie ze mnie? To dlaczego nie pomogłeś rodzicom, dlaczego ich nie ocaliłeś? - wykrzyknęła.
- Ness, wydaje mi się, że znasz odpowiedź. - powiedział łagodnie. - Twój tata życzył sobie tylko jednego, abym uratował jego ukochaną córeczkę. A ja nie miałem wystarczającej ilości mocy, by pomóc wam wszystkim - dodał ze smutkiem.
Nessa westchnęła ciężko, nie potrafiąc uporać się z wyrzutami sumienia i wiedzą o bezgranicznej miłości taty. Nie mogła opanować drżenia ciała.
-Ness, ten jeden jedyny raz mogę to zrobić. Wykorzystam resztkę mojej mocy.
Akrir podszedł do niej powoli i przytulił ją. Otulił skrzydłami, a dziewczyna płakała, mocząc jego czarną szatę. Ciepło drugiej osoby, delikatna pieszczota skrzydeł, podziałały na nią uspokajająco.
- Połóż się, Ness, odpocznij - powiedział skrzydlaty.
Dziewczyna postanowiła go posłuchać. Poszła do łazienki, przebrała się w strój do spania, zmyła makijaż, rozczesała włosy i wróciła do pokoju. Akrir siedział na fotelu i patrzył na Blacka. Teraz dziewczyna wiedziała, co wcześniej tak przykuwało uwagę kota.
- Położysz się ze mną? Proszę. - Nessa nie wiedziała, dlaczego poprosiła o to skrzydlatego.
Nie umiała poradzić sobie z natłokiem myśli, jednego była jednak pewna, wiele razy zawdzięczała opiece Akrira życie. Był jej wybawcą.
Akrir skinął tylko głową i wessał skrzydła między łopatki. Nie było po nich śladu, wyglądał teraz jak zwykły, ale nieziemsko piękny mężczyzna. Nessa położyła się po jednej stronie łóżka, jej towarzysz po drugiej. Chwyciła go za rękę, nie czując jej, zamknęła oczy i sama nie wiedząc kiedy, zasnęła.  

Anemone

niedziela, 1 marca 2015

Powitanie

Oke, to mój pierwszy post.

Sama nie wiem, dlaczego postanowiłam założyć bloga, chyba jestem masochistą. Piszę głównie opowiadania z wątkiem fantasy i takowych tworów spodziewajcie się tutaj w nieokreślonych przedziałach czasowych. Piszę już od jakiegoś czasu, zazwyczaj w ten sposób udaje mi się w jakiś sposób wyżyć i spożytkować energię. 

Jutro dodam rozdział opowiadania - wszelkie uwagi mile widziane, ale jednocześnie proszę o odrobinę łaskawości, bo to będzie moja pierwsza publikacja. Mam nadzieję, że spędzicie miło czas czytając Natshire. I tym sposobem poznaliście tytuł opka. 

Do przeczytania niebawem :)